sobota, 7 stycznia 2012

"Gazeta Wyborcza. Lublin" o dzikim wysypisku śmieci w pobliżu lubelskiego ratusza.





Śmietnisko obok ratusza nie do ruszenia. Ale wstyd!

Tuż obok archikatedry, niedaleko od ratusza, przy przystanku komunikacji miejskiej leżą od jesieni rozpadające się wory z gnijącymi liśćmi. Do tej pory nikt nie jest w stanie ich usunąć.

We wtorek w redakcji "Gazety" zadzwonił telefon. - Mieszkam przy ulicy Królewskiej i codziennie idąc do pracy widzę wory z zebranymi jesienią liśćmi kasztanowca. To niesamowite, że nikt ich nie usunął. Autentyczny skandal. Wiem, że "Gazeta" wytyka brud na ulicach, to może pod waszym naciskiem uda się coś z tym zrobić, bo mój telefon do straży miejskiej nie pomógł - powiedział czytelnik.

Chodzi o bardzo przyjemny zakątek ulicy Królewskiej, przy kamienicy pod nr 13. To dawny pałac zbudowany na przełomie XVII i XVIII wieku. Na początku kolejnego stulecia nazywano go pałacem Pobiskupim, bo należał do kapituły lubelskiej. Stąd też inna nazwa - Pałac Ordynacki. W drugiej połowie XIX wieku pałac stał się własnością lubelskiego Żyda Zysia Welczera, który urządził tam Hotel Wiedeński. Z dawnej pałacowo - hotelowej przeszłości zostało oddalenie kamienicy od linii zabudowy. Podwórzec przed kamienicą służył jako podjazd dla powozów.

Rośnie tam kilka kasztanowców. Zgodnie z prowadzonym w Lublinie programem walki ze szrotówkiem kasztanowcowiaczkiem liście, które jesienią opadły z drzew, zebrano w papierowe worki. Czytelnik miał rację, stoją do tej pory. Liście gniją, worki zaczynają się rozpadać, a wokół ludzie zaczynają podrzucać śmieci: stare pleśniejące pieczywo, puste potłuczone butelki po alkoholu, papierki i folię. To już praktycznie dzikie wysypisko śmieci.

Straż miejska odnotowała zgłoszenie o bałaganie przy Królewskiej 19 grudnia. Zrobiła niewiele. Strażnicy przyszli na miejsce, obejrzeli śmieci i sporządzili notatkę służbową. - Kwestią worków z liśćmi powinni zająć się urzędnicy z wydziału ochrony środowiska urzędu miasta - mówi Ryszarda Bańka ze straży miejskiej. Dodaje, że oprócz pięciu worków z liśćmi strażnicy nie zauważyli innych śmieci. Przeoczyli też pozostałych 11 worków, bo my naliczyliśmy aż 16 dużych worów zalegających pod drzewami przed kamienicą przy Królewskiej 13.

Okazuje się, że liści już dawno nie powinno tam być, ale firma, która miała je usunąć, po prostu tego nie zrobiła. W przetargu na ochronę kasztanowców przed szrotówkiem ratusz wybrał najtańszą ofertę złożoną przez firmę Dertex DDD z Jaworza pod Bielsko - Białą. - Firma wykonała tylko 70 procent naszego zlecenia. Nie dokończyła swej pracy. Dlatego worki nadal leżą przy ul. Królewskiej - przyznaje Katarzyna Mieczkowska - Czerniak, rzecznik prasowy prezydenta Lublina.

- Będziemy domagać się od tej firmy zapłacenia kar przewidzianych w umowie - zapowiada Mieczkowska - Czerniak.

A śmieci? Mają zniknąć w przyszłym tygodniu. Ratusz zwrócił się o ich wywiezienie do Miejskiego Przedsiębiorstwa Zieleni, które przegrało przetarg z Derteksem.


źródło: "Gazeta Wyborcza"
foto: Iwona Burdzanowska/Agencja Gazeta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz