czwartek, 20 grudnia 2012

Polski artysta z prekariatu imigrantów w Brytanii skazany zbyt surowo: 2 lata dla Włodzimierza Umańca

26-letni artysta, były student ASP w Poznaniu, Włodzimierz Umaniec został skazany w Wielkiej Brytanii na dwa lata więzienia. Uważamy, że wyrok jest zbyt surowy. Należy wziąć pod uwagę społeczne i artystyczne uwarunkowania i znaczenia czynu pana Umańca, który jest imigrantem, żyjacym w prekariacie w Anglii. Włodzimierz Umaniec to współżałożyciel nurtu w kulturze wizualnej yellowism, a gest w galerii Tate miał być częścią tego projektu. Obraz Rothko, na którym pan Umaniec podpisał się, miał być przeznaczony do dekoracji lokalu gastronomicznego na Manhattanie. Ostatnio dzieła Rothko osiągają astronomiczne ceny na aukcjach; czy dlatego życie ludzkie ma być łamane w więzieniu? Czy zbyt surowy wyrok to zemsta hiperkapitalistycznego systemu na artyście? Niedawno Trenton Oldfield został skazany na sześć miesięcy więzienia za pokojowy protest przeciw elitaryzmowi: http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2012/oct/19/boat-race-protest-class-war Czy pozwolimy na niesprawiedliwe wyroki?


Oto treść listu historyków sztuki i pracownic uniwersytetów brytyjskich, w tym członków Partii Zielonych 2004:

We are shocked by the severity of the court sentence against Mr Wlodzimierz Umaniec: condemning him to two years in jail is far too harsh.

It seems that the social and artistic determinants and meanings of his act have not been taken into account.Mr Umaniec, 26, is an artist who studied at the Academy of Fine Arts in Poznań, Poland. As an immigrant to Britain living in a precarious situation, he co-founded a movement in visual culture which he calls 'yellowism'; the unfortunate gesture at Tate Modern was meant to be a part of his artistic activity.

The ruling in this case should be reconsidered, in that all aspects of his intervention must be examined by art-historical and social experts. We deplore this ruining of a young human life in response to an act of iconoclasm. The subjectivity of the young artist, a first-time offender should not be condemned all too promptly and cruelly. Mr Umaniec was arrested in October; the commentaries against him have been filled with hatred; now he has been condemned to a long jail term -- let's think again about the condition to which we are consigning him.

The sentence against Mr Umaniec reminds us of the two-year imprisonment of Pussy Riot in Russia.

Thank you for your continuing reporting on the case in the Independent, including the articles by Emma Bamford and Matilda Battersby and the text of 13 December; in your poll 'Is two years in prison the right punishment for man who defaced Rothko painting' the majority (over 60 %) of your readers says that the sentence is too severe
http://www.facebook.com/l.php?u=http%3A%2F%2Fwww.independent.co.uk%2Fvoices%2Fiv-drip%2Fpoll-is-two-years-in-prison-the-right-punishment-for-man-who-defaced-rothko-painting-8412883.html%3Forigin%3DinternalSearch&h=gAQFHna1m&s=1

Dr Lara Perry, principal lecturer, University of Brighton, author of History's Beauties: Women and the National Portrait Gallery, 1856-1900

Dr Katarzyna Murawska-Muthesius, associate lecturer, Department of History of Art and Screen Media, Birkbeck College, University of London

Dr Tomasz Kitlinski, research fellow, University of Brighton, Poland's Green Party member

Dr Pawel Leszkowicz, Marie Curie fellow, University of Sussex, curator of the exhibition Ars Homo Erotica at Warsaw's National Museum, Poland's Green Party member

Lisa Redlinski, information services manager, University of Brighton

piątek, 23 listopada 2012

Tomasz Kitliński: "Rom w dom. Bóg w dom": lubelskie bilety z gejem, Żydem i tym napisem zakazane. Czy Polska jest gość-inna?

Akcja, której zabronili cenzorzy sztuki, ma tytuł "Lublin dla Wszystkich". Ale okazało się, że dla władz klubu, który rządzi Lublinem, to miasto nie jest dla wszystkich.

"Rom w dom. Bóg w dom" to napis na biletach, które (w liczbie 2, 5 miliona) niszczy się właśnie teraz w Lublinie - z rozkazu władz. Z zemsty za to, że artyści zwrócili uwagę w swych napisach i rysunkach na problem nietolerancji wobec mniejszości uczuciowych i narodowych w naszym mieście.

1933: w Berlinie pali się książki. "Tam gdzie książki palą, niebawem także ludzi palić będą".

2012: w Lublinie niszczy się bilety z antydyskryminacyjnym przesłaniem. Marsz ONR, cenzura sztuki (zakaz T-shirtów dla wolności, a teraz niszczenie biletów akcji społeczno-artystycznej "Lublin dla Wszystkich" za 16 tysięcy złotych), wyrzucanie ludzi na bruk, ataki na działaczy odnowy życia żydowskiego, kłopoty uchodźców, kobiet i mniejszości, odmowa aborcji dla "Agaty" po gwałcie.

Lublin tak brunatnieje, że tutejsza Solidarność zaprasza do siebie ONR: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12829227,Skandal_w_Solidarnosci___zwiazek_wspomogl_ONR.html Na problem zwrócił uwagę przewodniczący Koła Zielonych w Lublinie Michał Simon: http://www.tokfm.pl/blogi/but-w-butonierc/2012/11/_solidarnosc_z_onrem/1

Co tu nas jeszcze czeka?

Niszczone teraz komiksy Macieja Pałki i Dominika Szcześniaka, a także cała inicjatywa "Lublin dla Wszystkich" Pracowni Sztuki Zaangażowanej Społecznie Szymona Pietrasiewicza, to etyka i estetyka równości i różnorodności.

Lublin był zawsze miastem kobiet, mniejszości, uchodźców i niech staje się taki coraz intensywniej. Gościnność (głoszona przez Homera, Biblię, Koran, Mahabharatę, Kanta i przez filozofów współczesnych Derridę, Baumana, Cixous, Kristevą, Wodzińskiego) powinna być hasłem naszego regionu. Korzystaliśmy i korzystamy z gościnności za granicą i, metafizycznie, wszyscy jesteśmy przybyszami na ten świat. Od nas zależy, jak będziemy traktować na Lubelszczyźnie mniejszości. I czy zgodzimy się na zakaz biletów promujących akceptację.

Na uprzedzenia wobec „Innych” w naszym regionie nie można pozwolić – trzeba nam zmiany społecznej. W trakcie festiwalu Transeuropa spotkaliśmy się z uchodźcami, którzy przestawili nam swą trudną sytuację. Ale na konferencji, organizowanej niedawno przez Biuro Pełnomocniczki Rządu do Spraw Równego Traktowania wicewojewoda lubelski Marian Starownik stwierdził, że wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne; nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny (i wymienił: narodowość, wiek, płeć, wyznanie, niepełnosprawność, orientację seksualną).

Przypomnijmy międzynarodowych dawnych mieszkańców Lubelszczyzny: Żydzi, Romowie, Ukraińcy, Rosjanie, Niemcy, Włosi, Grecy, Ormianie, Szkoci. Taka mozaika powinna się odrodzić i uchodźcy oraz inni migranci wzbogacają nasz region. Nie należy przekraczających granicę i wnioskujących o azyl traktować jak kryminalistów. Lublinianka Sylwia Nadgrodkiewicz napisała w swej książce, że powinniśmy wyjść poza logikę wykluczania, ułatwiać imigrację i traktować ją jako wzmocnienie różnorodności.

Na wspomnianej konferencji w Lublinie ministra Agnieszka Kozłowska-Rajewicz podkreślała obowiązujący w Polsce zakaz dyskryminacji ze względu na pochodzenie, płeć, religię bądź bezwyznaniowość, niepełnosprawność, wiek czy orientację seksualną. To wynika z ustawy równościowej (nazywa się ona dokładnie: Ustawa z dnia 3 grudnia 2010 r. o wdrożeniu niektórych przepisów Unii Europejskiej). B. wicewojewoda lubelska Henryka Strojnowska skatalogowała stereotypy, które nadal pokutują i apelowała o zmianę postaw.

Na konferencji Małgorzata Perkowska z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przedstawiła wyniki badań opinii społecznych dotyczących grup narażonych na nierówne traktowanie. Pracownica Chatki Żaka Agnieszka Góra pisze w swych reportażach z empatią o lubelskich Romach, a także o żyjących ze schizofrenią: według raportu to właśnie Romowie, osoby z chorobami psychicznymi i geje są zdecydowanie niekorzystnie postrzegani w województwie podkarpackim i województwie lubelskim. Jak podciągnąć się do tolerancji, więcej: akceptacji, Lubuskiego z jego Przystankiem Woodstock?

Potrzeba większej aktywności we wdrażaniu ustawy równościowej, a może jej nowelizacji, jak uważa prezes Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego Krzysztof Śmiszek i wieloletni szef KPH Tomasz Szypuła.

Przemyślmy dawne współistnienie narodów w Lublinie – nie bez dyskryminacji wobec mniejszości. Ta koegzystencja, jak udowodnił nieodżałowany prof. Władysław Panas, była niezwykle, kosmicznie kulturotwórcza. Wykrzeszmy z siebie więcej niż tolerancję: akceptację; więcej niż integrację: uznanie inności za wartość; więcej niż dialog: współpracę kultur (tu rozwijam słowa prof. Zygmunta Baumana wygłoszone w Ośrodku Brama Grodzka-Teatrze NN i na lubelskim Kongresie Kultury Chrześcijańskiej).

Czy pamiętacie Państwo, jak wrota dworu w Soplicowie to „Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza, / Że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza". Czy współczesne Lubelskie „wszystkich w gościnę zaprasza"? Mickiewicz, ten „Europejczyk z Nowogródka" (jak poetę nazwała Irena Grudzińska-Gross) był za kosmopolityzmem, Polską wielonarodową, „wieloludową" (to znów cytat z tej uczonej, wygnanej z Polski w 1968 r., obecnie profesor Princeton, która spotkała się z lublinianami w Ośrodku Brama Grodzka-Teatr NN na festiwalu Transeuropa). Czy my obecnie nie ograniczamy tożsamości własnej i tożsamości naszej republiki wyłącznie do polskości? To strata - dla naszych gości, a przede wszystkim dla nas samych.

Moim zdaniem, tu, gdzie popełniono największą zbrodnię przeciwko ludzkości, Zagładę, nie ma teraz miejsca na nietolerancję i nacjonalizm. Nie ma przyzwolenia na grupy faszystowskie, działania antysemickie, zastraszanie (zresztą zawsze nieskuteczne) działaczy na rzecz międzykulturowości. 11 listopada ujawnił lżenie "lewaków, liberałów i pedałów", fobie ruchów ekstremalnych; takie ruchy same sytuują się poza demokracją. Gdy w ramach transformacji zamieniliśmy fałszywy komunizm na fałszywe chrześcijaństwo, trzeba nam powrócić do prawdziwie ludzkiego "Kochaj tę obcą osobę" z Biblii Hebrajskiej; Jezus utożsamiał się z przybyszem ("Bo byłem przybyszem (ksenos)" - te słowa z Ewangelii służą jako tytuł pożytecznego programu w telewizji lubelskiej).

Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN to centrum pamięci o międzykulturowym Lublinie, a Tektura i Pracownia Sztuki Zaangażowanej Rewiry, która sworzyła bilety "Lublin dla Wszystkich", to miejsca odnowy, kreacji, zmiany społecznej.

Niszczenie sztuki "Lublin dla Wszystkich" jest barbarzyństwem. To nieetyczna i droga decyzja władz.

Zdecydowane "Tak!" dla akcji artystyczno-społecznej "Lublin dla Wszystkich", dla biletów z pięknym, dobrym i prawdziwym napisem "Rom w dom. Bóg w dom". Nasze miasto musi się otworzyć. Bilety z przesłaniem równościowym przyczyniłyby się do powstania Lublina gość-innego.

Tomasz Kitliński

Dziękuję za tytuł "Wielka awantura o bilety z Żydem i czarnoskórym. Ratusz zgadza się z kibicami" w "Gazecie Wyborczej Lublin" i artykuł, który napisał red. Paweł P. Reszka:
http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,12895759,Mail___Ty_zydowska_gejozo__LAPY_PRECZ_OD_MOTORU____.html Polecam także komentarz red. Małgorzaty Bieleckiej-Hołdy: http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,48724,12907150,KOMENTARZ__Zastanawiam_sie__po_co_wlasciwie_ten_marsz.html

niedziela, 16 września 2012

Lewica.pl - ONZ: Świat wydał na zbrojenia 1,7 bln dolarów


W ramach 66. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ odbyło się Forum „Kultura Pokoju”. 14 września do jego uczestników przemówił sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon (na zdjęciu). Zwrócił on uwagę na narastające zagrożenia we współczesnym świecie, m.in. konflikt na Bliskim Wschodzie i kryzys ekonomiczny. Podkreślił, że w ubiegłym roku wydano na świecie 1,7 biliona dolarów na zbrojenia. Sytuację, w której świat traci na broń w ciągu dnia dwa razy więcej pieniędzy, niż ONZ w ciągu roku przeznacza na cele humanitarne, uznał za obrazę moralności. Ludzie umierają na świecie z głodu, z braku wody pitnej, a jednocześnie państwa wydają ogromne sumy na zbrojenia. Ban Ki-moon wezwał wszystkie kraje do solidarnej współpracy i działań na rzecz rozbrojenia. Odnosząc się do ostatniego zamachu terrorystycznego w Libii, powiedział, że nic nie usprawiedliwia takich działań.

Krajem, który przeznacza najwięcej pieniędzy na zbrojenia są Stany Zjednoczone. Amerykanie wydali na ten cel w 2011 roku aż 711 miliardów dolarów. Stanowi to 41 proc. światowych wydatków na zbrojenia. Następne w kolejności są Chiny – 143 mld (8,2 proc.), Rosja – 71,9 mld (4,1 proc.), Wielka Brytania – 62,7 mld (3,6 proc.), Francja – 62,5 mld (3,6 proc.), Japonia – 59,3 mld (3,4 proc.), Arabia Saudyjska – 48,2 mld (2,8 proc.), Indie – 46,8 mld (2,7 proc.), Niemcy – 46,7 mld (2,7 proc.) i Brazylia – 35,4 mld (2 proc.).


General Assembly Convenes High-level Forum on ‘Culture of Peace’


fot. Wikimedia Commons

Tomasz Kłusek

źródło: Lewica.pl
lewica.pl

wtorek, 11 września 2012

Lewica.pl - Lublin: Ateistyczne billboardy kontra radni PiS



Fundacja Wolność od Religii zamierza przeprowadzić ogólnopolską kampanię billboardową, której celem jest propagowanie ateizmu. Pierwsze billboardy ateistyczne pojawią się 1 października na ulicach Lublina. Fundacja wykupiła już cztery powierzchnie reklamowe na ulicach Bernardyńskiej, Ruskiej, Kunickiego i Lubelskiego Lipca 80. Na billboardach pojawią się hasła: Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę i Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam. Kampania rozpocznie się od Lublina, gdyż jest on postrzegany jako ostoja polityki kształtowanej przez PiS, symboliczna stolica Polski B.

Informacja o tej akcji pojawiła się 10 września w „Kurierze Lubelskim”. Zbulwersowała ona prawicowych radnych. Marek Wojciechowski i Sylwester Tułajew z PiS chcą zorganizować kontrmanifestację. W liście otwartym do mediów wyrażają sprzeciw wobec akcji, którą zamierzają przeprowadzić lewicowe organizacje pozarządowe. Dalej piszą: Z przykrością też zauważamy, że planowana w październiku na lubelskich ulicach akcja antykatolicka jest kolejnym elementem w procesie eliminowania religii z przestrzeni publicznej poprzez dezawuowanie wartości chrześcijańskich i próbę zastąpienia ich świeckim indywidualizmem. I choć to truizm, przypominamy, że to Kościół Katolicki w chwilach próby zawsze był ostoją kultury i tradycji polskiej, a więc opoką dla naszej zbiorowości.

Wsparcia w organizacji ateistycznej kampanii billboardowej udzieliły Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów, Stowarzyszenie Ateistyczne oraz portale o tematyce racjonalistycznej i ateistycznej. Następne ateistyczne billboardy pojawią się w listopadzie w Częstochowie, Krakowie i Świebodzinie, a nieco później w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu, Rzeszowie i Przemyślu.

Kampania to początek dyskusji o tej części polskiego społeczeństwa, która wyznaje pogląd ateistyczny, racjonalny, ale nie jest dopuszczona do głosu. To także protest przeciwko finansowaniu z budżetu państwa i obecności religii katolickiej w publicznych przedszkolach i szkołach - powiedziała Dorota Wójcik z Fundacji Wolność od Religii.

FUNDACJA WOLNOŚĆ OD RELIGII

Tomasz Kłusek

źródło: Lewica.pl
lewica.pl

niedziela, 9 września 2012

Tomasz Kitliński - Macierzyństwo to wkład w cywilizację, profesorze Mikołejko!

"Macierzyństwo to wkład w cywilizację" - pisze współczesna filozofka i praktykująca psychoanalityczka Julia Kristeva, laureatka nagród Havla, Holberga i Hanny Arendt. Na dwa lata łagru właśnie skazano młode matki z Pussy Riot - antyautorytarne artystki performance i punk, sympatyczki ruchu LGBT... Matka niepełnosprawnego syna, Kristeva postuluje, aby do ideałów republikańskich dodać „ranliwość” (vulnerabilité) i aby uwrażliwiać, informować i formować o wykluczonych: kobietach, mniejszościach, osobach z niepełnosprawnościami, starzejących się. Aby pielęgnować pełną miłości troskę o Inne.

Pomysły Julii Kristevej to postulaty gościnności, wzajemnej pomocy, wspaniałomyślności i altruizmu, pielęgnacji obcości - innych i własnej, uświadomienia i akceptacji powszechnego biseksualizmu. Z ateistycznym dystansem, Kristeva inspiruje się naukami judaizmu i chrześcijaństwa: Miriam, Izajasza, Amosa, Jezusa ideałami zerwania z nienawiścią, podważenia niesprawiedliwości i ustanowienia miłości. Tych proroków biblijnych psychoanalityk Erich Fromm nazwał radykalnymi humanistami; także Kristeva usiłuje stworzyć projekt nowego humanizmu.

OBCA, SŁABSZY, NIEPEŁNOSPRAWNA JEST WE MNIE - twierdzi Kristeva.

Przypominam to w związku z głosem Zbigniewa Mikołejko.

To zło, jeśli macierzyństwo jest narzucone, obowiązkowe w służbie narodu czy rodziny, nie wybrane. Ale jeśli jest świadome, to dlaczego je potępiać?

Młode matki z Pussy Riot, Nadieżdę i Marię, zesłaliśmy tymczasem do kolonii karnej...

wtorek, 28 sierpnia 2012

Zieloni poparli apel w sprawie uwolnienia Kory

Apel w sprawie Kory

Prokuratura postawiła zarzuty Korze. Grozi jej trzy lata więzienia za posiadanie w domu 2,8 grama marihuany. Niewielka ilość marihuany może być zgodnie z ustawą podstawą do niepodejmowania żadnych działań przez prokuraturę, a tak się jednak nie dzieje.

Na całym świecie największe autorytety społeczne, polityczne i naukowe wzywają do zmiany prawa. Ponieważ dotychczasowa polityka w tym zakresie się nie sprawdziła oraz dlatego, że dzisiejsza wiedza medyczna uznaje marihuanę za mniej szkodliwą niż tytoń czy piwo. Domagamy się wycofania zarzutów wobec piosenkarki, umorzenia sprawy oraz zmiany prawa!

Wniosek poparli:

Andrzej Olechowski, Grzegorz Jerzyna, Jacek Poniedziałek, Magdalena Środa, Wanda Nowicka, Ryszard Kalisz, Janusz Palikot, Marek Balicki, Agnieszka Graff, Liroy, Jan Hartman, Robert Kuśmirowski, Jerzy Urban, Janusz Opryński, Mariusz Treliński, Agata Bielik - Robson, Cezary Michalski, Ewa Wójciak, Piotr Gruszczyński, Krzysztof Warlikowski, Andrzej Chyra, Maja Ostaszewska, Michał Zadara, przewodniczący Zielonych Agnieszka Grzybek i Radek Gawlik, prof. Wiktor Osiatyński.

http://www.zieloni2004.pl/news-3221.htm

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Lewica.pl - Ruch Kobiet: Protest w sprawie Kory


27 sierpnia odbyła się w Sejmie konferencja prasowa wicemarszałkini Wandy Nowickiej. Poinformowała ona o proteście Ruchu Kobiet w sprawie Kory. Sekcja kobieca Ruchu Palikota broni Olgę Jackowską, której postawiono zarzuty karne za posiadanie 2,8 grama marihuany. Grozi jej wyrok do trzech lat więzienia. Nowicka mówiła o absurdalności polskiego prawa karnego i Ustawy o Przeciwdziałaniu Narkomanii, które umożliwiają karanie osób za posiadanie na własny użytek niewielkiej ilości marihuany.

Autorzy protestu piszą: dotychczasowa polityka antynarkotykowa nie przynosi rezultatów. Jeszcze raz chcemy zapytać władzę, dlaczego zupełnie bezkarnie można mieć w lodówce skrzynkę wódki czy piwa lub piwnicę pełną wina? Dlaczego tak łatwo alkohol i papierosy sprzedaje się nieletnim?

Bo picie i palenie w naszym kraju to norma kulturowa? Bo wódka i papierosy przynoszą miliony do budżetu? Konopie indyjskie nie są ani bardziej groźne, ani bardziej niebezpieczne od tzw. tradycyjnych używek. Zatem polityka naszego państwa to zwykła obłuda i paranoja, jak w piosence Olgi Jackowskiej. Stop obłudzie! Stop paranoi!


Protest w obronie królowej polskiego rocka podpisali m.in.: Robert Biedroń, Kinga Dunin, Manuela Gretkowska, Anna Grodzka, Kazimierz Kutz, Adam Ostolski, Janusz Palikot, Sławomir Sierakowski, Kazimiera Szczuka, Magdalena Środa i Ewa Wójciak.

Konferencja prasowa - List osób publicznych z poparciem dla Kory

Protest Ruchu Kobiet ws. Kory

Tomasz Kłusek

źródło: Lewica.pl
lewica.pl

niedziela, 26 sierpnia 2012

Feminoteka: Tomek Kitliński - Pussy Riot do łagru! - to zbrodnie na kobietach u nas, w całej Europie Wschodniej


"Pussy Riot do łagru!" jest wyrazem pogardy do kobiet - tej nienawiści w nas, w całej Europie Wschodniej. Poniżanie i karanie kobiet to główna przeszkoda w osiągnięciu demokracji tu i teraz. Nienawiść wobec "drugiej płci" łączy się z pogardą wobec wszelkiej inności: wiecznie podejrzanej sztuki, wszystkiemu winnych mniejszości narodowych i LGBT - a właśnie poparcie dla lesbijek i gejów wyraża często członkini Pussy Riot Katia. Represje wobec kobiet usprawiedliwiane są pseudoreligijnie; to znak, że w transformacji przeszliśmy z fałszywego komunizmu na fałszywe chrześcijaństwo: od późnego stalinizmu do fundamentalizmu - obu systemów purytańskich i antykobiecych. Taka mizoginia nie ogranicza się do Rosji. Przypomnijmy proces Doroty Nieznalskiej czy Dody, zwalnianie kuratorek sztuki w Polsce i na Węgrzech (kuratorka o międzynarodowym dorobku Livia Paldi została bezrobotna), o czym pisze Dorota Jarecka. Pod rządami Orbana trwa także nagonka na najwybitniejszą chyba filozofkę współczesności, uczennicę Lukacsa i autorkę mnóstwa prac Agnes Heller http://www.feminoteka.pl/readarticle.php?article_id=1224

piątek, 24 sierpnia 2012

Lewica.pl - Greenpeace: Protest przeciwko odwiertom ropy naftowej w Arktyce


24 sierpnia działacze Greenpeace rozpoczęli okupację należącej do Gazpromu platformy wiertniczej Prirazłomnoje na Morzu Peczorskim. Na platformie znajduje się sześciu aktywistów Greenpeace, w tym dyrektor generalny tej organizacji Kumi Naidoo. Protestują oni przeciwko eksploatacji ropy naftowej w Arktyce i domagają się natychmiastowego przerwania prac wydobywczych w tym regionie. Ewentualny wyciek ropy naftowej doprowadziłby do katastrofy ekologicznej na ogromnym obszarze.

Gazprom jeszcze w tym roku zamierza rozpocząć odwierty, ale nie ma on planu zarządzania kryzysowego na wypadek wycieku. Prawdopodobieństwo takiej katastrofy jest w tym regionie bardzo duże. Eksperci z rosyjskiego centrum badawczego Infomatica Riska przewidują, że wyciek spowodowałby skażenie 140 tys. km kwadratowych wód otwartych i 3 tys. km wybrzeża. Gazprom będzie pierwszą firmą na świecie, która rozpocznie komercyjne odwierty ropy naftowej w Arktyce.

Eksploatacja Arktyki to barbarzyństwo. Ryzyko zanieczyszczeń jest ogromne, a znajdująca się tam ilość ropy jest równa trzyletniemu zapotrzebowaniu świata na ten surowiec. To nie jest warte zniszczenia tego unikalnego ekosystemu i życia ludzi tam mieszkających. Dalsze inwestycje w wydobycie paliw kopalnych to ślepa uliczka, odciągająca uwagę od tego, co jest prawdziwą energetyczną przyszłością tej planety – odnawialnych źródeł energii - powiedział Maciej Muskat, dyrektor Greenpeace Polska.

Greenpeace proponuje utworzenie na tych obszarach Arktycznego Sanktuarium Przyrody, na którym obowiązywałby całkowity zakaz wydobycia surowców i rybołówstwa.

Greenpeace - Uratuj Arktykę

fot. Wikimedia Commons

Tomasz Kłusek

źródło: Lewica.pl
lewica.pl

niedziela, 19 sierpnia 2012

Tomasz Kitliński i Paweł Leszkowicz - List otwarty w sprawie Pussy Riot

Mr. Vladimir Putin
23, Ilyinka St.
Moscow, 103132, Russia

Mr. Dmitry Medvedev
2, Krasnopresnenskaya nab.
Moscow, 103132, Russia

Hamovnichesky Court
Rostovsky per., 21
Moscow, 119121, Russia


We demand freedom for Pussy Riot. The political pressure and the court which condemned these outstandingly ethical artists is evil. Your verdict is a violation of human rights and of free speech.

Pussy Riot express their anger at the discrimination of women and gays in your country; they sang of a "Gay-pride sent to Siberia in chains." Repressions against artists, in particular women artists, in Russia have been taking place for years. We remember the unjust trial of the Russian artist Anna Alchuk who was found dead in 2008.

Pussy Riot continue - and act out - the thought of Dostoevsky, Berdyaev and Vvedensky; the artists also referred to them during the closing statements of the trial. As Suzanne Moore wrote in the Guardian, they develop the ideas of other world thinkers too, such as Russian-born Emma Goldmann, Beauvoir, Butler and Braidotti.

The art of Pussy Riot is important aethetically and morally. The young artists whom you crush are a new dissidence who struggle for liberty.

Dr Pawel Leszkowicz, Centre for the Study of Sexual Dissidence and Cultural Change, University of Sussex, Sussex House, Brighton, BN1 9RH, United Kingdom
Dr Tomasz Kitlinski, Wydzial Filozofii i Socjologii, Uniwersytet Marii Curie-Sklodowskiej, pl. Marii Curie-Sklodowskiej 4, 20-468 Lublin, Poland

czwartek, 9 sierpnia 2012

Apel o wolność dla Pussy Riot

Żądamy wolności dla Pussy Riot. Nie zgadzamy się na zło, naruszenia praw człowieka i wolności słowa. Aby przeprowadzić wyzywającą krytykę autorytaryzmu oraz dyskryminacji kobiet i gejów (w cerkwi śpiewały m.in. o paradzie gejów "zesłanej na Sybir"), Pussy Riot odkryły na nowo siłę punka, który odegrał tak dużą rolę w kontrkulturze - także w Polsce. Rosyjska grupa to znak, że feminizm, sztuka współczesna i właśnie punk starają się o zmianę społeczną. Pussy Riot spotykają represje, ale walka z artystami w Rosji trwa od lat. Przypomnijmy proces artystki konceptualnej Anny Alczuk, uczestniczki wystawy "Ostrożnie, religia!" w Muzeum Sacharowa w Moskwie, i kuratorów tej wystawy Jerofiejewa i Samodurowa oskarżonych o "szerzenie nienawiści na tle religijnym". Jednak stawianie artystów, a zwłaszcza artystek, pod sąd to zjawisko nie tylko rosyjskie: w Polsce miały miejsce procesy Doroty Nieznalskiej i Dody.

Tomasz Kitliński, filozof sztuki

Paweł Leszkowicz, historyk sztuki, kurator


Dotąd w obronie Pussy Riot wystąpili m.in. Maria Janion, Andrzej Wajda, Kazimiera Szczuka, Jerzy Jedlicki, Wilhelm Sasnal, Katarzyna Kozyra, Mirosław Bałka, Dorota Nieznalska, Marcel Łoziński, Tymon Tymański. Przeczytaj wszystkie głosy i podpisz się pod apelem o uwolnienie artystek z Pussy Riot na wyborcza.pl

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75475,12278468,Proces_Pussy_Riot__Oskarzone_oskarzaja.html

wtorek, 7 sierpnia 2012

Tomasz Kitliński i Paweł Leszkowicz: Kiedy związki partnerskie?

Dziękujemy za artykuły red. Ewy Siedleckiej w "Gazecie Wyborczej" o związkach partnerskich. Kiedy wreszcie zalegalizowany zostanie nasz związek, który tworzymy od 17 lat? Posłowie, wsłuchajcie się w społeczeństwo! Sejm odrzucając dyskusję o tak ważnej dla nas ustawie sprawił, że Polska znów znalazła się w ariergardzie: lekceważy prawa obywateli, którzy wybierają drogę życia poza małżeństwem. Takie osoby, także nasza miłość, są nie tylko tolerowane, ale i akceptowane przez społeczeństwo. Ale politycy nie nadążają i nie potrafią zagwarantować praw obywateli - nie chcą uznać naszej podmiotowości.

Pary heteroseksualne, które nie decydują się na małżeństwo i mniejszości seksualne - a tak naprawdę uczuciowe - powinny jak najszybciej uzyskać pełne prawa obywatelskie. Sejmowa debata o związkach partnerskich, której posłowie nie raczyli nawet rozpocząć, świadczyłaby o demokratyzacji naszego kraju. Czy nasze wspólne życie nie ma wartości? Ucięcie dyskusji nad ustawą o związkach partnerskich to upadek etyczny. To działanie przeciw wolności.

Dlaczego odmawia się nam praw? Posłowie odrzucają kulturę światową od lesbijskiej poezji Safony i Platońskiej "Uczty" traktującej o homoseksualności przez nieheteroseksualnych Leonarda i Michała Anioła do Andy'ego Warhola i pokazanej na wystawie "Ars Homo Erotica" Catherine Opie, fotografującej rodziny lesbijskie. Na wspomnianej wystawie i w "Wysokich Obcasach" Hanna Jarząbek przedstawiła polskie pary lesbijskie. Tymczasem Sejm odcina się od tradycji rodzimych: historii miłości Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki czy Jerzego Zawieyskiego i Stanisława Trębaczkiewicza.

Ceremonia otwarcia olimpiady w Londynie zawierała pocałunek między dwiema kobietami. Dziennik "New York Times" opublikował właśnie artykuł o małżeństwie osób tej samej płci w Europie. Religie otwierają się na lesbijki i gejów. Powstają niezliczone prace naukowe o życiu poza heteroseksualnością. Także w Polsce - dzięki prekursorskiemu tomowi "Odmieńcy" Marii Janion i obecnym badaniom queer - trwa praca kulturowa tych, którzy nie wstydzą się swej twórczej odmienności.

Kiedy staniemy się pełnoprawnymi obywatelami? Społeczeństwo polskie nie jest wypełnione nienawiścią. Ale z powodu indolencji posłów, nasz kraj nadal nie uznaje praw mniejszości, nie docenia więzi osób żyjących w związku. Tłamsi miłość.

Tomasz Kitliński i Paweł Leszkowicz

dr Tomasz Kitliński, autor książek "Love. Hate" i "Obcy jest w nas" i dr Paweł Leszkowicz, kurator wystawy "Ars Homo Erotica" i autor książek "Art Pride" i "Nagi mężczyzna. Akt męski w sztuce polskiej po 1945", Centre for the Study of Sexual Dissidence and Cultural Change, University of Sussex. Wzięli udział w "Niech nas zobaczą" i "Równi w Europie". Członkowie koła lubelskiego Zielonych.

wtorek, 24 lipca 2012

Zieloni: Czas na związki partnerskie! Teraz


Partia Zieloni 2004 w swoim dokumencie założycielskim, przyjętym na I Zjeździe 6-7 września 2003 roku "Zielonym Manifeście" domagała się wprowadzenia do polskiego ustawodawstwa prawa do zawierania rejestrowanych związków partnerskich. Zrównanie praw osób LGBT z osobami heteronormatywnymi było jednym z podstawowych postulatów Zielonych. Pisaliśmy wtedy:

"Każdy i każda z nas ma prawo do własnych wyborów życiowych, o ile nie krzywdzi tym innych, w szczególności ma prawo do życia zgodnie ze swą orientacją seksualną. Uznajemy prawo par homoseksualnych do związków rejestrowanych. Opowiadamy się za prawem związków rejestrowanych, zarówno hetero, jak i homoseksualnych nie będących małżeństwami, do wspólnych praw i obowiązków cywilnych, podatkowych i majątkowych. System edukacji powinien być wolny od dyskryminacji ze względu na orientację seksualną.".

Naszą jednoznaczną postawę potwierdzaliśmy podczas wyborów, zarówno parlamentarnych, europejskich i samorządowych, co przełożyło się na zaufanie środowisk LGBT, które reprezentowały zielonych w wyborach. W 2010 roku ta konsekwentna postawa przełożyła się na wprowadzenie pierwszego w historii Polski radnego, otwarcie mówiącego o swoich preferencjach, Krystiana Legierskiego. Tak jak wtedy wyborcy pokonali swoisty "szklany sufit", tak już jutro pojawi się szansa na to, że Polska stanie się krajem wolności i równości.

Wierzymy, że posłowie (również Ci z liberalnej Platformy Obywatelskiej) będą głosować za wolnością dla obywateli i realną równością wobec prawa. Dziś chcemy po raz kolejny powiedzieć: Tak dla związków partnerskich! Teraz! Dość słuchania wymówek, że społeczeństwo nie dorosło. Mamy nadzieję, że dorośli również politycy.

- Nie można ignorować milionów Polek i Polaków żyjących w związkach partnerskich (zarówno hetero- jak i homoseksualnych) i odbierać im prawa do odwiedzin w szpitalu, dziedziczenia czy wspólnego rozliczania. Sprzeciw wobec związków partnerskich to dzielenie obywateli i obywatelek na równych i równiejszych. Dziś posłanki i posłowie zdają egzamin z równości i wolności. - powiedział Bogumił Kolmasiak, sekretarz i członek zarządu Partii Zieloni.


Posłowie zagłosowali: Zdjąć z obrad związki partnerskie

Decyzja polityków PO, PIS, Solidarnej Polski I PSL o zdjęciu z porządku obrad dyskusji o związkach partnerskich to mydlenie oczu wyborcom i brak szacunku dla wieloletniej pracy obywateli i organizacji pozarządowych, domagających się ustawy. Podpieranie się rzekomą niekonstytucyjnością projektów Ruchu Palikota i SLD, formułowaną przez część środowiska prawniczego, nie może być podstawą do zablokowania debaty - dodał Kolmasiak.

Politycy konserwatywnego POPiSu przestraszyli się rozmowy o rzeczach trudnych, nie dali szansy debatowania i rozmowy zwolennikom związków partnerskich . Jeżeli obywatele widzą potrzebę zmiany prawa to politycy muszą dać im możliwość przedstawienia argumentów. To czarny wtorek polskiej demokracji. - powiedział Adam Wedman, przewodniczący koła gdańskiego Zielonych.

źródło: Zieloni 2004

piątek, 20 lipca 2012

Lewica.pl - Białoruś: Zatrzymanie Tatiany Nowikowej i Andrieja Ożarowskiego


18 lipca w Mińsku zatrzymano Tatianę Nowikową i Andrieja Ożarowskiego. Wystąpili oni z listem otwartym przeciwko podpisaniu kontraktu generalnego na budowę elektrowni atomowej na Białorusi przez rosyjską korporację Rosatom. W celu przekazania listu zamierzali udać się do ambasady rosyjskiej. Tatiana Nowikowa została skazana na karę administracyjną 5 dni aresztu, natomiast Andriej Ożarowski na 10 dni.

Tatiana Nowikowa jest koordynatorką Białoruskiej Kampanii Antyatomowej. W latach 1994-1998 redagowała czasopismo ekologiczne "Białoruski Klimat", od 2007 do 2009 białoruski Portal Zielony. Zajmuje się energetyką jądrową (m.in. skutkami katastrofy w Czarnobylu na Białorusi), kwestiami zrównoważonego rozwoju i alternatywnych źródeł energii.

Andriej Ożarowski jest znanym rosyjskim działaczem ekologicznym. Ten fizyk nuklearny z wykształcenia, od lat związany jest z ruchem antyatomowym.

Z listem protestacyjnym do ambasadora Białorusi w Polsce wystąpiła Rada Krajowa Partii Zieloni 2004. Jest to szczególnie ważne w przypadku Tatiany Nowikowej, która niedawno przeszła zabiegi chemioterapii i usunięcia tarczycy. Wymaga ona specjalistycznej opieki lekarskiej, a pobyt w areszcie może przyczynić się do dalszego pogorszenia stanu zdrowia.

Zieloni do ambasadora Białorusi w Polsce: Uwolnić Tatianę Novikową, białoruską opozycyjną działaczkę antyatomową

Facebook - Wypuścić Tatianę Novikową

Tomasz Kłusek

źródło: Lewica.pl
lewica.pl

Zieloni do ambasadora Białorusi w Polsce: Uwolnić Tatianę Novikową, białoruską opozycyjną działaczkę antyatomową


List otwarty do Ambasadora Białorusi w Polsce

J.E. Wiktar Gajsionak
Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Republiki Białoruś w Rzeczypospolitej Polskiej

Rada Krajowa Partii Zieloni zwraca się z żądaniem do władz Białorusi o natychmiastowe zwolnienie z aresztu Tatiany Novikowej, koordynatorki Białoruskiej Kampanii Antyatomowej. Sprzeciwiamy się represjom politycznym przeciwko działaczom ekologicznym protestującym przeciwko budowie elektrowni jądrowej na Białorusi. Dodatkowym aspektem zatrzymania działaczki ekologicznej jest fakt, że przeszła ona zabiegi chemioterapii i usunięcia tarczycy, a dziś wymaga specjalistycznej opieki medycznej i leków. Wyrażamy obawy, że nie otrzyma ich w białoruskim areszcie, co grozi jej życiu i zdrowiu.

Z poważaniem
Rada Krajowa Partii Zieloni



- Rząd Rosji od wielu lat wykorzystuje energetykę, jako narzędzie gier politycznych na arenie międzynarodowej, w tym także na Białorusi. Organizacje ekologiczne i Zieloni na Białorusi, podobnie jak w Polsce, wskazują, że podnoszenie efektywności energetycznej i rozwój lokalnych źródeł odnawialnych to najlepszy sposób na zwiększenie niezależności i ograniczenie jednostronnego uzależnienia się od „energii politycznej” Kremla – powiedział Dariusz Szwed, członek Zarządu partii Zielonych. - Domagamy się natychmiastowego uwolnienia Tatiany Novikovej i Andreia Ozharowskiego, którzy słusznie sprzeciwiają się działaniom białoruskiego rządu, forsującego program atomowy zwiększający wpływy Rosji i jej państwowych korporacji, takich jak Rosatom na Białorusi – dodał Szwed.

Prześladowania działaczy opozycyjnych, sprzeciwiających się budowie elektrowni atomowej pokazują fasadowy charakter demokracji na Białorusi. Potrzebny jest silny głos Unii Europejskiej, organizacji praw człowieka, a także zwykłych obywateli Europy. Nie ma i nie będzie zgody na ten sposób dialogu ze społeczeństwem obywatelskim. Życzymy wszystkim Białorusinom transparentnego, demokratycznego rządu szanującego prawa człowieka. - mówi Anna Laszuk, członkini Rady Krajowej partii Zielonych odpowiedzialna za politykę wschodnią. Podziwiamy odwagę i determinację Białorusinów, którzy znajdując się w znacznie trudniejszych warunkach niż ich koleżanki i koledzy z inncyh krajów, podejmują walkę o Europę wolną od atomu.
---

Tatiana Novikova w więzieniu, bez niezbędnych leków
Tatiana Novikova, Koordynatorka Białoruskiej Kampanii Antytomowej, którą zatrzymała policja 18 lipca, bez wyraźnego powodu, w Mińsku, została skazana na karę administracyjną 5 dni aresztu.

Novikova wraz z rosyjskim fizykiem jądrowym Andrejem Ozharovskim udała się do rosyjskiej ambasady w Mińsku celem przekazaniu listu otwartego przeciwko podpisaniu kontraktu generalnego na budowę przez rosyjską korporację Rosatom elektrowni atomowej na Białorusi. Miało to miejsce podczas wizyty rosyjskiego premiera Dmitrija Miedwiediewa w stolicy kraju.

W zesłym roku Tatiana Novikova przeszła kilkanaście operacji i chemioterapię, usunięto jej tarczycę. Nie może żyć bez specjalnych leków. Jej koledzy i przyjaciele wątpią, że w centrum zatrzymań otrzyma odpowiednią opieką lekarską. Może nie przeżyć 5 dni w areszcie.

Andrei Ozharowsky został skazany na 10 dni aresztu.

Więcej informacji: http://www.charter97.org/en/news/2012/7/18/55280/

Podpisz apel na facebooku: http://www.facebook.com/events/299310790166484/

---

Wersja rosyjska/русский

Положение партии Зеленые от 20.07.2012
Уже много лет правительство Росии использует энергетику для своих международных политических интересов, в том числе и в Беларуси. Экологические организации и белорусские Зеленые, так как и в Польше, показывают, что повышение энергетической эффективности и развитие локальных возобновляемых источников энергии — лучший способ повысить независимость и отказаться от «политической энергии» Кремля — сказал Дариуш Швед, член правления польской партии Зеленых. Мы требуем немедленно освободить Татьяну Новикову и Андрея Ожаровского, которые справедливо сопротивляются действиям белорусского правительства, которое навязывает своим гражданам ядерную программу, укрепляющую влияние России и ее государствнных корпораций, таких как Росатом, в Беларуси — добавил Швед.

Преследования активистов, сопротивляющихся строительству АЭС, показывают в каком искаженном направлении развивается «демократия» в Беларуси. Нам нужен сильный, единый голос Европейского союза, организаций по защите прав человека, а также всех граждан Европы. Не будет согласия на такие «переговоры» с гражданском обществом. Желаем всем белорусам демократического правительства, уважающего права человека — сказала Анна Ляшук, член Генерального совета партии Зеленых. Мы уважаем смелость и решимость наших белорусских друзей, которые, находясь в более сложной ситуации, чем их коллеги из других стран, выступают за Европу свободную от атома.

Зеленые белорусскомы послу в Польше: Освободить Татьяну Новикову, активистку белорусской антиядерной кампании.

---

Виктору Анатольевичу Гайсёнку,

Чрезвычайному и Полномочному Послу Республики Беларусь в Республике Польша

Генеральный совет партии Зеленых обращается к белорусским властям с требованием немедленно освободить Татьяну Новикову, активистку Белорусской антиядерной кампании. Мы сопротивляемся политическим репрессиям против экологических деятелей, протестующих против строительства АЭС в Беларуси.

К этому надо учесть, что Татьяна Новикова недавно проходила химиотерапию и операцию на шитовидной железе и сегодня нуждается в профессиональной медицынской помощи. Мы сомневаемся, что в таких условиях медицинская помощь может быть ей оказана в полном объеме и беспокоимся о здоровье и жизни нашой коллеги.

С уважением,

Генеральный совет партии Зеленых

---

Kontakt z biurem prasowym:

Bogumił Kolmasiak, 500 429 498, bogumil.kolmasiak@zieloni2004.pl

czwartek, 19 lipca 2012

Michał Simon - Peeselu kłopotek z honorem

W całej masie głosów po ujawnieniu rozmowy Łukasika i Serafina najbardziej „zachwycił” mnie poseł Kłopotek. Określenie zachowania ministra Sawickiego honorowym, to nawet jak na tego „złotoustego” polityka wypowiedź kuriozalna. To jak nazwanie „dobrze wychowanym” gościa który narobił na dywan, ale poprosił o papier do podtarcia zadka. Niestety, tradycyjne pojęcia bardzo się w naszym życiu politycznym zdezawuowały. Służba publiczna, patriotyzm, uczciwość, kompetencja, honor... Długo można wymieniać. Niczym w orwellowskim „Roku 1984” słowa zmieniają swoje znaczenie. Chociaż, może jednak się mylę i patrzę na PSL z niewłaściwej perspektywy. Uznałem za punkt odniesienia, to czemu lojalność winny jest minister (i poseł), Polskę. Można, prawdopodobnie tak postrzega tę sprawę Kłopotek, znaleźć inne wartości którym „honorny ludowiec” winny jest oddanie. Partia, koledzy, rodzina... Jeśli przyjmiemy za prawidłowy ten sposób postrzegania dobra publicznego, wtedy zachowanie nie tylko Sawickiego, ale Rywina, Leppera, a nawet Moczara możemy uznać za godne naśladowania. Tyle, że cholernie mi to nie pasuje. Wciąż wierze, że polityka, nawet jeśli nie zawsze może być ładna i przyjemna, nie musi być brudna. Da się pogodzić realizację własnych celów (chociażby potrzeby uznania i „dążenie do mocy” ) z dobrem wspólnym. Nie oczekuję od polityka, tak jak nie spodziewam się tego po mechaniku, hydrauliku, czy architekcie świętości. Wystarczy zwykła przyzwoitość i nie łamanie prawa. Byłbym zresztą hipokrytą uważając inaczej. Sam wszak działam w tej materii nie z poczucia misji, lecz dla tego, że mnie to „kręci”. Nie będę udawał też, że nie pragnę osobistego sukcesu. Zarazem jednak przyjmuję bez zastrzeżeń łączące się z tym zobowiązania względem społeczeństwa. Chcę działać na rzecz wspólnoty do której przynależę. (Jakkolwiek górnolotnie to brzmi.)

Polska zniosła już nie jedną aferę na szczytach władzy. Po każdej kolejnej padają zapowiedzi, ba nawet próby odnowy. Niestety za każdym razem kończy się to powrotem do wcześniejszych praktyk. Prowadzi to pogarszania się kondycji państwa, niszczy jakże potrzebny kapitał społeczny. Obawiam się, ze tak będzie i tym razem. Obecnie rządzące elity (w równym stopniu koalicja i opozycja) bankrutują na naszych oczach. Fałszywie brzmią hasła o „utracie mandatu do rządzenia” wypowiadane przez Palikota. Wszak jeszcze niedawno był prominentnym działaczem PO. Wprowadzenie do parlamentu Ryfińskiego i Kotlińskiego też nie specjalnie daje mu prawo do moralnych oburzeń. Czas na radykalną zmianę. Czas na nowych ludzi, na zmiany w ordynacji wyborczej. Czy jest to czas dla Zielonych? Sadzę, że tak. Od nas jednak zależy czy ten czas wykorzystamy.

źródło: Blog Michała Simona "Bunt w butonierce"

środa, 18 lipca 2012

Lewica.pl - Tokio: Wielka manifestacja antyatomowa


16 lipca w tokijskim parku Yoyogi odbyła się wielka manifestacja przeciwko elektrowniom atomowym. Uczestniczyło w niej 170 tys. osób. Bezpośrednią przyczyną manifestacji była decyzja władz o uruchomieniu dwóch reaktorów. Pierwszy z nich pracuje już od początku lipca. Premier Yoshihiko Noda powiedział, że uruchamiane reaktory są bezpieczne, a kraj bez energii atomowej sobie nie poradzi.

Wszystkie reaktory jądrowe zostały wyłączone po katastrofie w Fukushimie i tsunami w marcu 2011 roku. Społeczeństwo japońskie miało kiedyś opinię zdecydowanie proatomowego. Obecnie aż 57 proc. opowiada się za całkowitym odrzuceniem energii atomowej, a 80 proc. nie ufa środkom bezpieczeństwa przedsięwziętym przez władze.

Na zdjęciu: Fukushima po katastrofie.
fot. Wikimedia Commons

Tomasz Kłusek

źródło: Lewica.pl
lewica.pl

niedziela, 15 lipca 2012

Lewica.pl - W-wa, Berlin, Bruksela: Zielony Autobus Antyatomowy


Zielony Instytut, Fundacja im. Heinricha Bölla i Green European Foundation zorganizowały w Polsce cykl seminariów, które promowały program wdrażania odnawialnych źródeł energii. Stanowi on alternatywę dla działań tych rządów w Europie Środkowo-Wschodniej, które zamierzają budować w tym regionie elektrownie atomowe.

9 lipca wyjechał z Warszawy Zielony Autobus Antyatomowy. Kilkudziesięciu aktywistów z Polski, Rosji, Białorusi i krajów nadbałtyckich propagowało w ten sposób ideę Europy wolnej od atomu. Przed wyjazdem uczestnicy spotkali się z wicemarszałkinią Sejmu Wandą Nowicką. Odbyła się też konferencja prasowa z udziałem Wandy Nowickiej, Dariusza Szweda, przewodniczego Rady Programowej Zielonego Instytutu oraz Wolfganga Templina dyrektora Fundacji im. Heinricha Bölla w Polsce.

W Berlinie zorganizowano konferencję z Michaelem Jungclausem i Michaelem Schäferem z Grupy Zielonych w Bundestagu, natomiast w Brukseli z Rebeccą Harms. Współprzewodnicząca Grupy Zieloni - Wolny Sojusz Europejski podczas spotkania w Parlamencie Europejskim (12.07) podkreśliła, że po Fukushimie i Czarnobylu nie można już popierać energetyki nuklearnej.

Odwiedzając stolice krajów Unii Europejskiej – Warszawę, Berlin i Brukselę – widzimy miliony ludzi stających się prosumentami: producentami i konsumentami energii z paneli i kolektorów słonecznych, wiatraków, biogazowni czy urządzeń na biomasę. Także w Polsce zaczyna się „zielona rewolucja energetyczna” – ludzie coraz częściej instalują na dachach swoich domów kolektory i panele słoneczne czy mikrowiatraki.

To szczególnie ważne dla osób mieszkających w miejscowościach na Pomorzu i Zachodnim Pomorzu, w których rząd forsuje energetykę jądrową. Zieloni muszą pokazać społeczeństwu, że jest nowoczesna alternatywa dla niebezpiecznego i drogiego atomu. Oddajmy energetykę w ręce prosumentek i prosumentów
- zaapelował Dariusz Szwed.

fot. zieloni2004.pl

Tomasz Kłusek

źródło: Lewica.pl
lewica.pl

czwartek, 12 lipca 2012

Ryzyka i perspektywy wydobycia gazu z niekonwencjonalnych złóż – relacja ze spotkanie w Bundestagu.*

25 czerwca odbyło się w Bundestagu seminarium na temat wydobycia gazu łupkowego w Niemczech. Na seminarium zaproszono również polskich Zielonych. Przedstawiamy relację Radosława Gawlika.

Pierwsze zatwierdzone w konsultacjach społecznych stanowisko dotyczące wpływu szczelinowania hydraulicznego zostało w Niemczech przedstawione w grudniu 2011 roku Komórki Centralnego Urzędu Środowiska (Umweltbundesamt- UBA) przygotowały na jego potrzeby (i wciąż prowadzą) własne analizy, korzystając również z ekspertyz zagranicznych (np. Uniwersytetu w Manchesterze, którego badania dostarczyły informacji na temat ilości toksycznych substancji stosowanych przy szczelinowaniu – jest ich ponad siedemdziesiąt). Referujący działania UBA w kwestii szczelinowania i jego oddziaływania na środowisko Bernd Kirschbaum podkreślił, iż Federalne Ministerstwo Środowiska i samo UBA zlecili różnym niemieckim instytutom naukowym przygotowanie obszernych raportów i zbioru zaleceń dotyczących wpływu technologii szczelinowania na środowisko i klimat ( przeciwnie do tego co robi się w Polsce, gdzie Ministerstwo Środowiska jest de facto ministerstwem promocji gazu z łupków- przyp. RG).

Kompleksowe ekspertyzy wraz z zaleceniami mają być gotowe w sierpniu 2012 r. Zalecenia mają dotyczyć min. prawa i zarządzania; noweli prawa geologicznego i górniczego oraz zagospodarowania przestrzennego. Pan Kirschbaum zwrócił uwagę na związany ze szczelinowaniem, zupełnie pomijany w Polsce, aspekt przekształceń przestrzennych terenu związanych z funkcjonowaniem instalacji wydobywczych. Szczelinowanie rzadko bowiem przebiega poprzez eksploatacje jednego lub kilku otworów wiertniczych zlokalizowanych na niewielkiej powierzchni – zazwyczaj wierceń są setki, a obszar zagospodarowany na potrzeby wydobycia bywa dużo większy niż pierwotnie zakładany, czego efektem jest dewastacja terenów na wielką skalę.

Kirschbaum wskazał na brak obowiązku sporządzania Ocen Oddziaływania na Środowisko przy poszukiwaniu i wydobyciu gazu niekonwencjonalnego w Niemczech (tak samo jest w Polsce - przyp. RG).

Ciekawe było wystąpienie przedstawiciela Związku Przedsiębiorców Komunalnych (VKU) Dirka Seiferte'a. Jego Związek oraz poważne przedsiębiorstwa zaopatrujące w wodę niemieckie landy są krytyczne wobec metody szczelinowanie hydraulicznego ze względu na zagrożenie źródeł wody pitnej. Seifert opowiedział się za koniecznymi zmianami prawnymi minimalizującymi ryzyko zanieczyszczenia wód oraz ryzyko występowania zmian hydrologicznych. Seifert wskazał również na konieczność każdorazowego sporządzania ocen oddziaływania ewentualnych odwiertów na środowisko.

Roland Gasschnitz- kierownik techniczny firmy Hamm- Gas/Aixotherm wskazał na inne metody wydobycia gazu niekonwencjonalnego niezwiązane ze stosowaniem toksycznej chemii i zagrożeniem dla wód. Natomiast przedstawiciel związku inicjatyw obywatelskich „Przeciwko wierceniu gazu” ( www.gas-bohren.de) Joern Kruger kwestionował min opłacalność i celowość uruchamiania wydobycia gazu wskazując, że dostępne niemieckie zasoby pokryją całkowite zapotrzebowanie w Niemczech przez zaledwie 7 lat (Niemcy zużywają rocznie 100 mld. m3 gazu - przyp RG).

Zieloni posłowie i posłanki do Bundestagu opowiadają się za wprowadzeniem moratorium w sprawie poszukiwania gazu niekonwencjonalnego i liczą się z koniecznością wyjaśnienia, czy metoda szczelinowania hydraulicznego może zostać zastąpiona inna, nieszkodliwą dla środowiska metodą wydobycia.

* Całość materiałów z prezentacjami na stronie organizatora i prowadzącego spotkanie http://oliver-krischer.eu/detail/nachricht/fachgespraech-der-gruenen-bundestagsfraktion-zum-thema-unkonventionelle-erdgasfoerderung.html'' target='_blank'>Posła Zielonych Olivera Krischera

-

Komentarz Radka Gawlika, uczestnika spotkania w Bundestagu, przewodniczącego Partii Zieloni:

W Polsce i w Niemczech nie ma obowiązku robienia ocen oddziaływania na środowisko dla wierceń gazu łupkowego. Natomiast cała reszta praktyk, przepisów, dróg postępowania w kontekście wydobycia gazu z łupków poważnie nas dzieli. W Niemczech federalne urzędy i ministerstwa pracują w swoich obszarach i nie wchodzą w inne niż zarezerwowane dla nich kompetencje. I tak ministerstwa środowiska zajmują się nie promocją wydobycia gazu (tak dzieje się w Polsce), lecz ochroną środowiska, czyli sprawdzaniem w jaki sposób ewentualne wydobycie wpłynie na ekosystemy, stosunki hydrologiczne, zdrowie ludzi. Jeśli coś jest dla nich niejasne lub jeśli mają niedostateczne informacje w danej sprawie - zlecają niezależne raporty. Ministerstwa gospodarki robią ocenę zasobów i tworzą warunki dla łupków; komunalne przedsiębiorstwa wodne kontrolują troszczą się o zasoby wody dla milionów Niemców a nie o zyski koncernów energetycznych; parlamenty przygotowują fachowe debaty otwarte dla różnych stron i obywateli przyglądając się sytuacji i przygotowując do ewentualnej zmiany prawa. Wszystkie te instytucje są kontrolowane przez zagrożonych obywateli.

W Polsce na właściwej pozycji stoją jedynie obywatele – Kaszuby i Zamojszczyzna próbują się bronić, choć w innych rejonach kraju protesty są marginalne. Natomiast instytucje kompletnie się pogubiły. Ministerstwo Środowiska zajmuje się uzasadnianiem, że szczelinowanie hydrauliczne nie wiąże się ze stosowaniem toksycznych substancji, lecz z użyciem „niegroźnej chemii stosowanej w przemyśle kosmetycznym i spożywczym”. Ministerstwo Gospodarki nie próbuje nawet oceniać gospodarczego potencjału leżącego w łupkach, nie robiąc w ich sprawie kompletnie nic. Za to minister skarbu „ciśnie” polskie firmy paliwowo- gazowe, aby znalazły wreszcie opłacalne złoża.

Nasi europejscy i krajowi posłowie ulegli obietnicom, że zostaniemy gazowym Katarem, podobnie zresztą jak większość mediów patrzących na gazowych malkontentów jak na agentów Gazpromu. Dlaczego w Polsce nie rozumiemy tego, co wie prawie każde niemieckie dziecko, mianowicie, że „Gazu nie da się pić?”


źródło: Zieloni 2004

piątek, 6 lipca 2012

Michał Simon - Euro - oskubana "Polska B"


Gazeta.pl nie ustaje w euforii podsumowując inwestycje związane z Euro 2012. „I choć w Kijowie wygrała Hiszpania, to prawdziwym wygranym całej imprezy jesteśmy my!” Do tego zestaw ikonografik potwierdzających postawioną tezę. Prezes Kaczyński natomiast stwierdził, że: „W związku z Euro miał być skok cywilizacyjny. Na to liczyliśmy. Skończyło się kompletną klęską” Ten dwugłos nie dziwi, wszak od przeszło dwudziestu lat „jedyna prawdziwa gazeta” i „jedyny prawdziwy prezes” żyją w zupełnie innych rzeczywistościach. Ważniejsza jednak dla mnie jest rzeczywistość w której funkcjonujemy my – normalni Polacy nie mający żadnego interesu w zakłamywaniu obrazu otaczającego nas świata. Czy My „wygraliśmy,” czy „ponieśliśmy klęskę”?

To zależy. Nie da się jednak nie zauważyć patrząc na graficzne podsumowanie mistrzostw, że im dalej od „miast gospodarzy”tym to zwycięstwo bardziej mizerne. Niektóre zaś regiony Polski (i to te dotychczas najbiedniejsze) są ofiarami organizacji tej imprezy. Wiele niezbędnych inwestycji infrastrukturalnych nie mogło powstać, gdyż priorytetem były te służące Euro. Wiele z nich odsunęło się na długie lata, gdyż teraz trzeba będzie spłacać kredyty zaciągnięte na organizację mistrzostw. Niektóre prawdopodobnie już nie powstaną. Dobrym przykładem tego stanu jest Lubelszczyzna. Od wielu lat czekamy na modernizację linii kolejowej łączącej stolicę regionu ze stolicą państwa. I jak zapowiedział jakiś czas temu minister jeszcze poczekamy. Nie lepiej wygląda stan infrastruktury drogowej. Tu też nie mamy co liczyć na szybka poprawę. Nasza baza turystyczna i czy tzw. promocja regionu też nie odniosły najmniejszych korzyści z minionej imprezy. (Przez ostatni miesiąc nie widziałem ani jednego turysty-kibica który odwiedził nasze miasto „przy okazji”.)

Podsumowując mistrzostwa trudno mi być optymistą. Kolejny raz (można powiedzieć „jak zawsze&rdquowink metaforycznie „Lublin przegrał z Wrocławiem”. Nasi reprezentanci znowu pozwoli by to bogaci (Wrocław, Wielkopolska, Warszawa, Trójmiasto) odnieśli korzyści, nam – mieszkańcom „Polski B” zostawiając rachunki do zapłacenia. By za zabawę zamożnych mężczyzn (Lato, Tusk, Żak...) zapłaciły polskie kobiety i dzieci (np. likwidacja szkolnych stołówek, czy brak w samym Lublinie kilkuset miejsc w przedszkolach). I co? I nic. Nadal będziemy głosować na tych samych nieudolnych polityków, z tych samych nieudolnych formacji. Wbrew pojawiającym się niekiedy w komentarzach zarzutom moja „antyprawicowa krucjata” nie jest wyrazem lewackich fobii i uprzedzeń. To efekt racjonalnej analizy dokonań i wniosków co do perspektyw ich dalszych rządów. Za dwa lata odbędą się wybory samorządowe i europejskie, rok później parlamentarne. Do tego czasu opadnie podsycana przez media euforia i zobaczymy czy nastąpił „efekt Barceloński”, czy „Ateński”. Mam nadzieję, że wyborcy wyciągną wnioski i rozliczą ekipę która wpędziła nas w koszty/ nagrodzą autorów sukcesu. Powtórzę to nawet wtedy, gdy okaże się, ze się myliłem i to „entuzjaści' mieli racje, a my (sceptycy) byliśmy w błędzie.


źródło: Blog Michała Simona - Bunt w butonierce


wtorek, 3 lipca 2012

Lewica.pl - ZNP: Przeciw komercjalizacji i prywatyzacji szkolnictwa


Dziennikarze PAP zebrali dane w okręgach ZNP, kuratoriach i samorządach, z których wynika, że z końcem sierpnia straci pracę ponad 7,5 tys. nauczycieli. Przynajmniej drugie tyle będzie miało zmniejszony wymiar godzin lekcyjnych i w związku z tym niższe wynagrodzenia. Tłumaczone to jest trudną sytuacją finansową samorządów, niżem demograficznym i nową podstawą programową, która zmniejsza liczby godzin niektórych przedmiotów.

"W najtrudniejszej sytuacji znaleźli się nauczyciele biologii, chemii, fizyki, bo bardzo skurczyła się im siatka godzin. To oni najczęściej poszukują pracy. W mniejszym stopniu ten problem dotyczy także nauczycieli historii oraz innych przedmiotów; wśród nauczycieli do zwolnienia są także matematycy i poloniści" - mówi Grażyna Hołyś-Warmuz, sekretarz Okręgu Śląskiego ZNP.

Dyrektorzy szkół, w których zwalniani są nauczyciele, próbują znaleźć dla nich pracę w innych placówkach oświatowych. Pomagają też niektóre samorządy. W Małopolsce będą organizowane porady psychologiczne dla zwalnianych i kursy przedsiębiorczości. Prezydent Wałbrzycha Roman Szełemiej obiecuje zatrudnić nauczycieli w trzech otwieranych żłobkach.

Nauczyciele są zbulwersowani poczynaniami władz (zwolnienia, zapowiedź likwidacji Karty Nauczyciela, działania prywatyzacyjne i komercjalizacyjne). ZNP przeprowadził w dniach od 9.05 do 4.06 sondaż we wszystkich swoich ogniwach. 216 tys. nauczycieli i pracowników oświaty poprze ewentualną akcję protestacyjną. 81 tys. opowiedziało się za manifestacją w Warszawie, 75 tys. za strajkiem ostrzegawczym, a 65 tys. za strajkiem ciągłym. Decyzję w sprawie formy protestu podejmie Zarząd Główny ZNP.

Prezes ZNP Sławomir Broniarz w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" (12.06) po raz kolejny wypowiedział się przeciw komercjalizacji i prywatyzacji szkolnictwa:

"Szkół nie można rozliczać wyłącznie na podstawie bilansu zysków czy strat. Ich "produktem" nie są jakieś śrubki, ale żywi uczniowie. Nie mamy tu do czynienia z prostym wynikiem produkcji czy rozliczaniem za pracę na akord. Sukcesem szkół nie jest więc, że się na nie wydaje mało lub dużo pieniędzy. Sukces szkół to wyniki uczniów, ich egzaminy, ich przyszłość, ich życie. Tego się nie da w prosty sposób zbilansować".

Komercjalizacja czy prywatyzacja wprowadzą prędzej czy później segregację uczniów na biednych i bogatych oraz ograniczenie dostępu do edukacji.

Tomasz Kłusek

źródło: Lewica.pl
lewica.pl




sobota, 30 czerwca 2012

Razem będziemy zazieleniać Polskę

Postanowiliśmy porozmawiać z nowymi członkami Partii Zieloni o tym co skłoniło ich do zaangażowania się w ruch polityczny. Wyszła nam bardzo spontaniczna rozmowa. Pytają Elżbieta Hołoweńko i Przemysław Wiśniewski, odpowiadają Ewa Sufin-Jacquemart (koło warszawskie partii, członkini od marca) oraz Michał Simon (koło lubelskie partii, członek od lutego).

Dlaczego dołączyliście do Zielonych? Jesteśmy partią ideową, obecnie niewielką, budowaną mrówczą robotą od podstaw. Chce Wam się?



Michał Simon: Ja od dawna jestem zielony, choć nie do końca uważałem za potrzebne formalizowanie swojej przynależności. Moja współpraca z lubelskim kołem partii była jednak na tyle bliska, że często nawet występowałem w jego imieniu (śmiech) i w końcu przyszedł czas na sformalizowanie naszego związku. Pewnie, że mi się chce. Zielone idee siedzą mi w głowie, a nadawanie kształtu naszemu projektowi przynosi mi wielką satysfakcję.


Ewa Sufin-Jacquemart: Ja również jestem zielona, choć droga dochodzenia do tej zieloności była długa i przebiegała przez różne etapy kształcenia czy zdobywania doświadczeń zawodowych. Jak najbardziej chce mi się zazieleniać, zwłaszcza, że tworzenie zielonego ruchu to, jak powiedział Michał, świetne doświadczenie. Uczymy się przez całe życie i to jest świetna lekcja. Jej efektem nie będzie ocena w dzienniczku, lecz lepszy świat.


Każde z nas ma za sobą kompletnie różną historię. Ty, Michale, jesteś miejskim i zielonym aktywistą świeżo po studiach. Ty, Ewo, masz za sobą karierę naukową i dyplomatyczną. Trzydzieści lat spędziłaś we Francji, a po powrocie do Polski założyłaś firmę zajmującą się społecznym i ekologicznym uwrażliwianiem biznesu...

Ewa: Pytasz o to, czy my w ogóle jesteśmy w stanie ze sobą rozmawiać i działać, skoro dzieli nas wiek i doświadczenie?

Nie, chciałbym Was zapytać o dochodzenie do bycia zielonym/zieloną. Michał dołączył do nas niedawno, ale za to w momencie ustabilizowania się zielonego ruchu politycznego w Europie. A Ty dojrzewałaś do „zieloności” na bieżąco, wraz z kształtowaniem się europejskich partii zielonych w latach 80. i 90.

Ewa: Tak, to co dziś nazywamy zielonym ruchem politycznym wciąż ewoluowało w ostatnich trzydziestu latach i miałam okazję tą ewolucję obserwować. Dzięki temu dziś mogę popierać Zielonych rękami i nogami. Wiem, jaki jest program, wiem, czego mogę się spodziewać. To zupełnie inaczej niż w przypadku wielu wykwitających ruchów „postępowych”, bardzo często efemerycznych, nierzadkoi bez wyraźnej tożsamości...

Michał: Zielony ruch polityczny wywodzi się z organizacji ekologicznych, obywatelskich. Był tworzony przez środowiska alternatywne, które długo poszukiwały. To wspaniałe doświadczenie, i zazdroszczę Ewie, że świadkowała temu, móc obserwować proces zmian, który w końcu doprowadza do tego, że Zieloni w Niemczech stają się drugą-trzecią siłą polityczną, Zieloni we Francji są w stanie utrzymać klub parlamentarny itp. Prowadziła do tego długa droga. Mówi się, że my w Polsce po ośmiu latach niewiele jeszcze osiągnęliśmy. Ja się z tą opinią nie zgadzam, bo uważam, że udało nam się zmienić bardzo wiele w postrzeganiu wielu spraw, doprowadzić do wprowadzenia wielu elementów naszego programu do agendy politycznej kilku partii parlamentarnych. Mamy za sobą dopiero kilkuletnią historię i w tym czasie wypracowaliśmy sobie tożsamość. Teraz musimy już tylko zbudować realną siłę! Jestem niecierpliwy i nie będę czekał dekady czy dwóch (śmiech).

Ewo, opowiedz o swoim życiu zawodowym. Mam wrażenie, że to, czym się zajmowałaś, sprzyjało przechodzeniu na zieloną stronę mocy. Chodzi mi o postrzeganie polityki, spraw społecznych i ekonomii w bardziej innowacyjny sposób, z większą wrażliwością.

Ewa: Wyjechałam do Francji na początku lat 80., czyli zaraz po studiach socjologicznych. Na miejscu nie było mi dane spełnić się jako socjolożka z powodu drastycznych cięć w systemie nauki podejmowanych przez prawicowy rząd Balladura. Pod koniec lat 80. byłam już więc informatyczką wdrażającą najnowocześniejsze systemy, a potem skuteczną specjalistką od reorganizacji. Te zajęcia pozwoliły mi patrzeć na pewne kwestie bardziej systemowo, w szerokim horyzoncie. Potem przeżyłam moje najpiękniejsze lata, koordynując projekty w wielkiej narodowej organizacji sportowo-turystycznej, która jest znana niemal każdemu mieszkańcowi Francji i która w każdym swoim działaniu była nastawiona na rozbudowę więzi społecznych, co jest zupełnie zbieżne z poglądami Zielonych. W połowie lat 90. odkryłam, że biznes nie musi się kierować wyłącznie zyskiem, a może być społecznie użyteczny. Zaczęłam więc zajmować się projektami CSR-owymi (społeczna odpowiedzialność biznesu – przyp. red.), skupiającymi się zwłaszcza na obszarze środowiska naturalnego i równowagi ekologicznej. Współpracowałam m.in. z firmą turystyczną Club Med. No a potem zaproponowano mi stanowisko dyplomatyczne w ambasadzie RP w Luksemburgu, u boku wspaniałej szefowej i nauczycielki Barbary Labudy. Po czterech latach tam postanowiłam wrócić do Polski i pomóc w jej zazielenianiu.

Michał: Od kiedy glosujesz na Zielonych?

Ewa: We Francji głosowałam na Zielonych, odkąd zdobyłam francuskie obywatelstwo. Szło to w parze z działalnością w organizacjach ekologicznych na poziomie lokalnym, angażowałam się w prace Rady Mieszkańców w podparyskim miasteczku Palaiseau, gdzie mieszkałam, oraz jako aktywny członek stowarzyszenia Palaiseau Autrement, które miało swoich pięciu radnych.

Skoro staliście się aktywistami politycznymi to zapewne macie swoją wizję Polski i świata. O jakiej Polsce, o jakim świecie marzycie?

Michał: Marzę o Polsce „fajnej”. Takiej, w której wszyscy będziemy się czuli dobrze. Kobiety i mężczyźni, wierzący i niewierzący, tubylcy i goście. Jak mówi Tomek Kitliński – „gość-innej”. Polsce rozwijającej się, niewykluczającej, dającej szanse. Takim też chciałbym widzieć świat. Zapisałem się do Zielonych, by o realizację tych wizji zabiegać. Nie mogą być tylko marzeniem. Muszą się ziścić!

Ewa: Ja marzę o Polsce ze wszech miar zielonej, więc również o Polsce, w której silny jest zielony ruch polityczny! Wracając do kraju, wiedziałam, że wcześniej czy później trafię do partii, aby wspierać jej działalność na tyle, na ile potrafię. Fakt, że w polskim Sejmie nie ma ani jednego posła kompetentnego w sprawach środowiska wydaje mi się bowiem wielką czarną plamą na polskiej demokracji i powodem archaicznej, nieprzystosowanej do wyzwań dzisiejszego świata polityki rządu.

Jakie hasła i obszary działań Zielonych są dla Was najważniejsze?

Michał: Jest jedno, które dla mnie jest kwintesencją – zrównoważony rozwój. Rozumiany jednak szerzej, nie tylko ekologicznie, ale i społecznie. Specyfika miejsca, w którym mieszkam, sprawia, że to właśnie zrównoważony rozwój miasta i samorządność (również w bardziej ogólnym znaczeniu) są głównymi obszarami mojego zainteresowania.

Ewa: Myślę, że Zieloni w Polsce muszą być szczególnie aktywni w obszarze ochrony środowiska. Tutaj musimy wnosić również wiedzę użyteczną społecznie. Luki w edukacji środowiskowej społeczeństwa najlepiej widać w polskiej polityce energetycznej: destrukcyjna, ideologiczna i nieracjonalna polityka energetyczna Polski oparta na węglu, gazie łupkowym i energetyce jądrowej... Beznadziejne prawo budowlane, brak troski o efektywność energetyczną, wspieranie energii odnawialnych sprowadzone do absurdu poprzez współspalanie zasobów leśnych z węglem. W innych tematach środowiskowych jest niewiele lepiej, np. dopuszczenie do rozplenienia się w Polsce GMO pozbawi Polskę szansy na stanie się europejskim spichlerzem żywności ekologicznej. Całe szczęście, że Unia pcha nas do poprawy gospodarki odpadami i zmusza do ochrony przyrody poprzez strefy Natura 2000.

Co lubicie robić w czasie wolnym, wolnym być może nawet od polityki..?

Michał: Specyfika mojego trybu życia sprawia, że czas wolny i „nie-wolny” przenikają się. Łatwiej byłoby mi określić, co robię dla przyjemności. Lubię gdy jest „fajnie”. Otaczają mnie ludzie, których towarzystwo lubię. Może być to spotkanie ze znajomymi, ale i kontakt z dobrą sztuką, lub z czyjąś mądrością.

Ewa: Ostatnie moje hobby wynika z zajmowanej przeze mnie funkcji wiceprzewodniczącej luksemburskiego stowarzyszenia Art Made in Luxembourg, w ramach którego staram się organizować polsko-luksemburskie wydarzenia kulturalne. Aktualnie koordynuję projekt realizowany wraz z Galerią Mostra, na marginesie IV Kongresu Kobiet i w partnerstwie z Ambasadą Luksemburga w Warszawie, zatytułowany „Kobiety dla jutra”. Wszystkie działania w ramach projektu ilustrować mają wkład kobiet różnych narodowości, pokoleń i dyscyplin sztuki w budowę lepszego świata opartego na współpracy i solidarności oraz na trosce o naszą planetę, czyli to, czemu chcę poświęcić całą moją energię.

Jakie postaci z polskiej i światowej sceny politycznej cenicie i dlaczego?

Michał: Cenię ludzi mądrych i odważnych. Ogromnym szacunkiem darzę Kuronia i Mazowieckiego – relikty czasów, gdy w polityce robiło się rzeczy duże. W światowej polityce niedościgłymi wzorcami są dla mnie Ghandi i Mandela – autorzy wielkich pokojowych rewolucji. Osób takiego formatu brakuje mi na naszej scenie politycznej. W obecnej, demokratycznej rzeczywistości nie widzę wielu polityków odważnych, przełamujących ograniczenia własnych koterii i grup interesu. Zarówno socjaldemokracja i liberalna gospodarczo prawica zajęte były w ostatnich latach ubezpieczaniem hazardowych transakcji grup kapitałowych, za które płaci tylko i wyłącznie społeczeństwo. Na szczęście jest jeszcze inna, zielona droga. To zielonym politykom europejskim ufam dziś najbardziej.

Ewa: Wymieniłabym setki kobiet – zielonych aktywistek, obywatelek, matek, ale najbardziej podziwiam Barbarę Labudę, moją byłą szefową, cenię jej uczciwość intelektualną i odwagę, a także duchową dojrzałość.

Czym zajmujecie się w swoich kołach?

Michał: W naszym kole staramy się współdzielić się pracą – tak, że większość działań angażuje wszystkich „dostępnych” członków. Jeśli zaś chodzi o obszar, na którym koncentruje się moja osobista uwaga, to jest to, jak wspominałem, szeroko rozumiana samorządność, zielone miasto i ekonomia społeczna. Wynika to po części z moich doświadczeń, a po części ze specyfiki Lublina, gdzie ta dziedzina wydaje mi się najbardziej godna upowszechnienie.

Ewa: W partii zajmuję się zmianami klimatycznymi i polityką energetyczną, a zwłaszcza problemami związanymi z eksploatacją gazu łupkowego. W kwestiach społecznych leżą mi na sercu sprawy wykluczenia z rynku pracy i biedy, kwestie niesprawiedliwości społecznej oraz dyskryminacja kobiet. Dlatego też uczestniczę w lokalnych, rozwijanych przez koło warszawskie, projektach edukacyjnych i uświadamiających. Kiedyś chciałabym rozwijać współpracę z Zielonymi frankofońskimi, w szczególności francuskimi i luksemburskimi.

Czego Wam życzyć?

Ewa: Skutecznego zazieleniania polskiej polityki!

Działajcie więc z zieloną energią! Po naszej rozmowie widać, że nie macie problemów ze współdziałaniem.

Michał: W Zielonych są bardzo różne osoby. Tworzymy kolorową mozaikę. Razem będziemy zazieleniać Polskę!

źródło: ZIELONA WARSZAWA


Lewica.pl - Nie dla przemocy wobec kobiet i przemocy domowej


28 czerwca Parlamentarna Grupa Kobiet podjęła uchwałę, w której rekomenduje rządowi ratyfikację Konwencji Rady Europy w sprawie zapobiegania i zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Wicemarszałkini Sejmu Wanda Nowicka poinformowała, że dokument uchwalono pomimo oporu konserwatystek z Platformy Obywatelskiej. PGK to 52 posłanki z PO, RP, SLD i PSL.

Konwencja została otwarta do podpisu 11 maja 2011 roku podczas Szczytu Rady Europy w Stambule. Skala zjawiska przemocy wobec kobiet, w tym przemocy w rodzinie była powodem podjęcia prac nad tym dokumentem. Oficjalne statystyki potwierdzają ogromną skalę zjawiska przemocy, nie mogą jednak odzwierciedlić rzeczywistych rozmiarów problemu. Najczęściej informują jedynie o działaniach policji i sądów, a przecież większość przypadków nie zostaje nigdy ujawniona. Konwencja oprócz tworzenia ram prawnych dla przeciwdziałania przemocy, przewiduje szereg praktycznych działań, m.in.: 24-godzinne pogotowie dla ofiar, powstanie sieci schronisk i ośrodków wsparcia, elektroniczny nadzór nad sprawcami przemocy, prowadzenie akcji informacyjnych.

Dokument został podpisany dotychczas przez 21 państw, a ratyfikowała go na razie tylko Turcja. Aby mógł wejść w życie, musi być ratyfikowany przez przynajmniej 10 państw.

W Polsce co roku ginie około 150 kobiet i 30 dzieci - ofiar przemocy. 800 tys. kobiet jest ofiarami przemocy fizycznej i seksualnej. Bardzo często świadkami tego są dzieci. Według statystyk policyjnych mężczyźni stanowią 95 proc. sprawców przemocy domowej. Polski kodeks karny wciąż utrzymuje anachroniczny przepis o ściganiu przestępstwa gwałtu na wniosek ofiary, a nie z urzędu.

Przeciwnicy Konwencji zarzucają jej, że jest skrajnie zideologizowanym dokumentem nasyconym lewackimi treściami, który sprzeciwia się prawu naturalnemu. Paweł Woliński z Fundacji Mamy i Taty twierdzi, że dokument oprócz słusznych regulacji zwalczających przemoc, ma na celu redefinicję pojęcia płci i w konsekwencji destrukcję klasycznej definicji małżeństwa i rodziny. Z kolei minister Jarosław Gowin, w trakcie dyskusji w Sejmie z pełnomocniczką rządu ds. równego traktowania Agnieszką Kozłowską-Rajewicz, powiedział, że polskie prawo w 99 proc. wyprzedza Konwencję i przewiduje wszystkie rozwiązania przez nią postulowane, poza tym Konwencja ogranicza suwerenność sygnatariuszy, bo na straży interpretacji zapisów Konwencji ma stać specjalnie powołane międzynarodowe ciało.

Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej

Tomasz Kłusek

Małgorzata Anna Maciejewska: Po co lewicy potrzebny feminizm?

źródło: Lewica.pl
lewica.pl

piątek, 29 czerwca 2012

Lewica.pl - Rio de Janeiro: Globalny szczyt ONZ Rio+20


W dniach od 20 do 22 czerwca odbył się w Rio de Janeiro globalny szczyt ONZ Rio+20. Jego uczestnicy debatowali o zrównoważonym rozwoju i konieczności zbudowania globalnej zielonej gospodarki. Trzydniowa konferencja na najwyższym szczeblu została poprzedzona konsultacjami międzyrządowymi oraz tzw. Sustainable Development Dialogues (prezentacja stanowisk przez organizacje ekologiczne, pozarządowe i naukowe).

Końcowa deklaracja "Przyszłość, której chcemy" została ratyfikowana przez 193 kraje. Sygnatariusze dokumentu zadeklarowali popieranie zrównoważonego rozwoju, który ma łączyć cele gospodarcze z podniesieniem standardów życia i poszanowaniem środowiska naturalnego. Do 2015 roku powinny zostać zdefiniowane cele zrównoważonego rozwoju. Priorytetowe znaczenie mają walka ze zmianami klimatycznymi i przeciwstawienie się nadmiernemu zużyciu zasobów naturalnych. Niezbędnym warunkiem dla zapewnienia zrównoważonego rozwoju jest likwidacja biedy i groźby głodu.

Krytycy deklaracji zarzucają jej ogólnikowość i niezobowiązujący charakter. Tekstowi deklaracji brakuje siły, by rozwiązać globalne zagrożenia, przed którymi stoimy - powiedział Craig Bennet z Friends of Earth. Międzynarodowe korporacje uniemożliwiły wprowadzenie zapisu o wstrzymaniu dopłat do paliw kopalnych (ograniczenie emisji CO2). Natomiast państwa uprzemysłowione spowodowały odroczenie utworzenia funduszu, który finansowałby projekty zrównoważonego rozwoju (30 miliardów dolarów). Czuję, że dla najuboższych krajów, czyli tych, które zawsze są nawiedzane przez katastrofy, zbyt wiele się nie zmieniło - stwierdził prezydent Haiti Michel Martelly.

Szczyt ONZ Rio+20 stanowił kontynuację Konferencji ONZ "Mamy tylko jedną Ziemię" (Sztokholm 1972) oraz Szczytów Ziemi (Rio de Janeiro 1992 i Johannesburg 2002).

W dniach 15-17 czerwca odbył się również w Rio de Janeiro I Światowy Szczyt Ustawodawców. Uczestniczyło w nim około 300 przedstawicielek i przedstawicieli parlamentów z 85 krajów. Polskę reprezentowali posłanka Anna Grodzka z Ruchu Palikota oraz Dariusz Szwed z Zielonych 2004. Przyjęty został wspólny protokół, który przekazano odpowiedzialnemu za Rio+20 Sha Zukangowi, zastępcy sekretarza generalnego ONZ.

Rio+20: Parlament musi kontrolować wdrażanie przez rząd zobowiązań międzynarodowych dotyczących zrównoważonego rozwoju

Tomasz Kłusek
źródło: Lewica.pl
lewica.pl

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Lewica.pl - Indonezja: Adidas odmawia wypłaty odpraw pracownikom



Clean Clothes Campaign (międzynarodowa kampania na rzecz poprawy warunków pracy w przemyśle odzieżowym) zaapelowała do firmy Adidas, aby wypłaciła 1,8 mln dolarów indonezyjskim pracownikom. Byli oni zatrudnieni w zakładach PT Kizone, które pracowały dla różnych zleceniodawców, w tym dla niemieckiego potentata z branży sportowej. Kiedy właściciel tych zakładów uciekł z Indonezji, fabrykę zamknięto, pozostawiając bez pracy 2800 osób. Ludziom tym nie wypłacono należnych odpraw. Kierownictwo Adidasa odmówiło wypłaty pieniędzy, mimo że pozostali zleceniodawcy zadeklarowali 1,5 mln dolarów na fundusz odszkodowań dla pracowników. Jest to jednak zbyt mała kwota na pokrycie zobowiązań.

W Hiszpanii, Danii, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych Clean Clothes Campaign oraz wspomagające ją organizacje prowadzą akcję solidarnościową z poszkodowanymi indonezyjskimi pracownikami. W Bilbao, Vitorii, San Sebastian, na kampusach uczelni w USA, w sklepach Adidasa w Londynie i Kopenhadze wiele osób solidaryzuje się z oszukanymi. W Dżakarcie przed ambasadami Niemiec i Wielkiej Brytanii będą protestować pracownicy PT Kizone.

Adidas jest jedną z największych na świecie firm produkujących sprzęt sportowy (obuwie, ubiory, akcesoria, sprzęt specjalistyczny). Jego produkty sprzedawane są w prawie dwustu krajach. Na reklamę i sponsoring wydaje kolosalne pieniądze (np. 100 mln funtów na Olimpiadę w Londynie, objęte tajemnicą kwoty na sponsorowanie UEFA, 25 mln euro rocznie na reprezentację Hiszpanii i 38 mln euro na reprezentację Niemiec).

Jednocześnie firma jest często krytykowana za wyzyskiwanie pracowników oraz wykorzystywanie pracy dzieci. Już przed Olimpiadą w Pekinie w 2008 roku poddano krytyce ciężkie warunki pracy i niskie zarobki w zakładach Adidasa w Chinach, Indiach, Tajlandii i innych krajach. W PT Kizone robotnikom płacono 60 centów za godzinę.

Sam Maher z Labour Behind the Label (kampania na rzecz praw pracowniczych w przemyśle odzieżowym w Wielkiej Brytanii) powiedział:

Adidas płaci miliony euro rocznie, żeby promować się jako największy sportowy kibic. Ale bez wysiłku pracowników, takich jak ci z PT Kizone, nie byłoby koszulek, butów ani piłek Adidasa. Pora, żeby Adidas zaczął szanować kobiety i mężczyzn, którzy szyją jego produkty, a nie tylko tych, którzy je noszą.

Do kierownictwa Adidasa napływają z całego świata apele o uregulowanie zobowiązań. Podkreśla się w nich, że 1,8 mln dolarów to bardzo mała kwota, zważywszy na to, jak ogromne sumy wydaje Adidas na sponsorowanie imprez sportowych, drużyn i zawodników.


Podpisz pilny apel do Adidasa i pomóż indonezyjskim pracownikom odzyskać należne im 1,8 mln dolarów >>


Tomasz Kłusek

źródło: Lewica.pl
lewica.pl

niedziela, 10 czerwca 2012

Michał Simon - Stracone zachody .. młodości.



Jestem właśnie po lekturze bloga Bogumiła Kolmasiaka. Pisze on o konieczności zmiany pokoleniowej w polskiej polityce. Zainspirowało mnie to do zadania sobie pytania "dlaczego jest jak jest?". Mam 33 lata - wychodzę już z przynależności do "młodego pokolenia", mam jednak nastoletnie rodzeństwo - na co dzień więc obserwuję pokolenie które nadejdzie. Sam angażuję się politycznie ponad połowę życia, na różne sposoby i w rożnych "drużynach". Znam więc polską politykę z wielu punktów odniesienia, mam też nie najgorszy obraz pokoleń z przedziału 15-35r.ż.. Z mojej perspektywy problem jest dość złożony, a jego geneza nie jest jednorodna.


Zmiany technologiczne i obyczajowe.

Porównywanie Willy'ego Brandta, czy Kuronia do dzisiejszej młodzieży jest o tyle chybione, że nastąpiły ogromne zmiany społeczne. Zmiany w relacji jednostka-społeczeństwo prowadzące do rozkwitu egoistycznego pseudo-indywidualizmu i/lub marazmu. Rozwój nowych technologi komunikacji kompletnie zmieniający kanał, komunikat, ale także nadawcę i odbiorcę. Zastąpienie słowa obrazem, a następnie (pozorną) interakcją. Obecny przedstawiciel tzw. „młodego pokolenia” jest częściej awatarem niż sobą. To utrudnia artykułowanie siebie. Nie bez znaczenia jest drastyczna dewaluacja buntu. Buntowanie się (na poziomie podstawowym) jest dzisiaj tanie, nie wiąże się z konsekwencjami. Aby poczuć „bunt” konieczne jest wejście w sytuacje skrajne. To wszystko prowadzi do rozmycia pojęcia normy, a dalej do zagubienia. Stąd biorą się dwa sposoby istnienia w polityce – skrajność lub bezbarwność.


Problem edukacji



Obecna edukacja (przynajmniej w Polsce) przechodzi bardzo poważny kryzys i to na wszystkich poziomach i we wszystkich aspektach. Kogo? Kto? Czego? Kogo – czyli o uczniach (potencjalnych) już pisałem. Kto, czyli nauczyciele. Są słabi (nie wszyscy, ale dominująca część) i to od szkoły podstawowej, do wyższej. Źle wyedukowani i przygotowani do nauczania. Nie szanowani i nie lubiani. Przemęczeni i przeciążeni. Zachowawczy i „skorumpowani”. Nie odstają w tym zresztą od społeczeństwa. Ciężko więc by dobrze uczyli. To co napisałem, jest brutalnym uproszczeniem. Poza tym to opis, nie obwinianie. Tak naprawdę nauczyciele nie mają szans lepiej uczyć. W większości przypadków, system w którym funkcjonują wymusza na nich takie a nie inne działania i postawy. Faktem jednak jest, że w efekcie poziom nauczania w polskich szkołach jest niski.

Historia



Nie bez znaczenia kiedy mówimy o przyczynach miałkości polskiego życia społecznego (w tym polityki) jest kwestia Polskiej historii. Największą przynajmniej teoretycznie potęgą świata są Stany Zjednoczone. Co to ma do rzeczy? Tyle samo ile trwa państwowość amerykańska, tyle samo czasu trwa stopniowe wyniszczanie polskich elit. (30 września 1773 ratyfikacja traktatów I Rozbioru Polski przez Sejm Rozbiorowy; 4 lipca 1776 podpisanie Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych.) W tym czasie „normalne Państwo Polskie” funkcjonowało tylko przez około 30 lat – w sumie. Do jakiej więc tradycji mają się odnosić dzisiejsi politycy? Oporu lub kolaboracji; samoograniczenie lub powstania; emigracji zewnętrznej i wewnętrznej; upadku i zagłady. Stąd wieczne miotanie się między kompleksem, a megalomanią, oraz poczuciem krzywdy ofiary, poczuciem winy świadka i bezczelnością kata. Władza i opozycja staja się więc nie tylko pojęciami politycznymi ale moralnymi. Spór z płaszczyzny programowej, a nawet ideowej przenosi się bardzo szybko na poziom „wojny”. Przeciwnikowi politycznemu odbieramy moralność, rozsądek, cnotę. Jak więc ma się odnaleźć w polityce ktoś nowy? Już na wstępie musi być „żołnierzem”. Zwalcza zamiast rozmawiać. Na wojnie nie ma miejsca na kwestionowanie rozkazów, rozumienie wroga, kompromis. Wchodząc do polityki na wejście dostajesz etykietę s...ela, albo nieudacznika (w zależności od tego czy jesteś po stronie zwycięzców, czy przegranych).



„Profesjonalizacja”



Celowa używam cudzysłowu. Profesjonalizacja polityki jest tylko pozorna. Właściwszy byłby chyba termin „korporacjo-nizacja”. Dzisiejsze partie polityczne to mniej lub bardziej sprawnie działające korporacje. Ich działacze, zwłaszcza młodzi to ni mniej ni więcej ale wytwór tej „kultury”. Ten sam poziom idei, takie same aspiracje, podobne metody. Ciężko więc by zachowywali się czy myśleli inaczej niż ich koledzy w bankach czy firmach ubezpieczeniowych. Także ich „przełożeni” kierują się podobnymi zasadami promocji i awansu. Co gorsza w samym funkcjonowaniu partii politycznych marketing jest bez porównania istotniejszy niż „towar”. Zresztą kto dziś czyta programy partii, chodzi na debaty, nie daj boże zadaje pytania. Kryzys życia politycznego bardzo mocno wiąże się z kryzysem gospodarczym. Te same przyczyny mentalne leżą u jego źródeł. Skupienie się na opakowani, zamiast na treści, „duchota” intelektualna, brak równowagi między na linii indywidualizm-wspólnota. Egoizm. I lenistwo, a właściwie gnuśność. Może zabrzmi to dziwnie, w dobie pracy 12 godzina na dobę, ale jednak. Wysiłek podejmowany, jest bardzo płytki – jego celem jest często wyłącznie poprawa komfortu życia. Sukces mierzony jest zazwyczaj tylko stanem posiadania. Niestety. Polityk to zawód jak każdy inny. Mamy prawo a nawet obowiązek oczekiwać od wykonujących go kompetencji – wiedzy i umiejętności. Zastanówmy się jednak co to oznacza w tym wypadku. Łatwo definiujemy nasze oczekiwania względem lekarza, stolarza, nawet księdza, zdefiniujmy je wobec tych którym powierzamy państwo. Wybierajmy tych których znamy, których możemy zweryfikować, ale nie „po znajomości” - bo mogą coś załatwić. Głosujmy świadomie. Do tego samego zachęcam polityków – zadajmy sobie pytanie „dlaczego warto oddać właśnie na mnie głos?” Bo chcę, to stanowczo nie wystarczająca odpowiedź.



Kryzys przywództwa i idei


W korporacyjnym świecie menadżerów jednego dnia sprzedajesz proszek do prania, drugiego kierujesz bankiem a trzeciego telekomem. Promowani są więc znawcy technik sprzedaży, a nie produktu. Dyrektorzy wielkich koncernów są praktycznie bezkarni, co dobrze pokazują losy odpowiedzialnych za wybuch kryzysu dyrektorów amerykańskich potęg AIG, czy Lehman Brothers. Podobna mentalność przedostaje się do polityki. Z drugiej strony polska polityka wciąż toczy się w atmosferze wojny totalnej. Promuje to więc bezideowych wykonawców rozkazów lub „siepaczy”. To efekt przeideologizowanej (idee te są traktowane wszak bardzo instrumentalnie) postpolityki. Wojna to czas niszczenia i walki o przetrwanie – w tym więc „specjalizują się” liderzy. Tego uczą swoich następców. Dlatego wciąż widzę nadzieję w młodzieżówkach, ale około partyjnych np. Forum Młodych Socjaldemokratów, czy w partiach pozaparlamentarnych jak choćby naszej Partii Zielonych. („Prawej stronie” nie odbieram istnienia „fermentu”, po prostu go prawie nie widzę ze swojego miejsca.)



To co napisałem do daleko idące uproszczenie. Każdy z zasygnalizowanych problemów zasługuje na gruntowne, zresztą powstające, analizy. To jednak „system naczyń połączonych”. Kiedy mówimy jak Bogumił Kolmasiak: „ Dla pokoleń młodych robotników aktywność społeczno-kulturalna realizowana dzięki młodzieżówkom, była prawdziwą szkołą liderów. Dziś nie ma co o tym marzyć. Polska młoda polityka stała się do bólu przewidywalna, komentarze i opinie młodych są cieniem głosów liderów. Sami młodzi na młodych nie zagłosują, bo nie czują ani wspólnoty poglądów ani interesów.” musimy być świadomi jak poważny problem cywilizacyjny za tym stoi. Stan polskiej polityki kształtował się latami, na coraz gorszej glebie dając coraz słabszy plon. Prawdopodobnie da się to zmienić, ale potrzeba / potrzebujemy czasu. Nikt za nas tego nie zrobi. Co gorsza – tkwimy w impasie. Niska jakość oferty systemowej powoduje „wadliwy” dobór kadr. Niska jakość kadr petryfikuje patologię systemu. Jedynym wyjściem w tej sytuacji jest otwarcie się na nowe środowiska, przyciągnięcie nowych ludzi. Pytaniem otwartym pozostaje – jak ich przekonać, że polityka nie musi być brudna? My - Partia Zieloni – pragniemy przekonywać własnym przykładem.

Michał Simon, przewodniczący lubelskiego koła Partii Zieloni.
Obserwator i uczestnik... z Zielonej perspektywy.
Zobacz więcej blogów


źródło: Blog Michała Simona - Bunt w butonierce

sobota, 9 czerwca 2012

Michał Simon - Platini okiwał Polskę

Chciałbym się cieszyć na myśl o Euro. Lubię oglądać sport, zwłaszcza w mistrzowskim wykonaniu. Lubię to poczucie plemiennej wspólnoty, które dają wydarzenia takie jak Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Odkąd pamiętam, zawsze je oglądałem, cieszyłem się dobrym widowiskiem, a nawet kibicowałem. Niestety, tym razem ta radość została mi odebrana. Bardzo długo starałem się „pozostać z boku”. Nie ekscytowałem się przygotowaniami, nie gloryfikowałem, ale i nie demonizowałem znaczenia tego wydarzenia dla kraju, traktując je prawie wyłącznie w kategoriach sportowych. Zżymałem się jak wszyscy na zbyt wolną realizację obietnic infrastrukturalnych, krytykowałem nadmierną rozrzutność, niepokoiłem przemocą na stadionach. Naprawdę starałem się być częścią wspólnoty „cieszących się”. Uważałem, że to normalne, że w Polsce odbędzie się wielkie widowisko sportowe – nie miało dla mnie znaczenia, czy byłyby to igrzyska olimpijskie, Euro, czy jakieś podobne. Nie przeliczałem kosztów budowy/modernizacji stadionów na zasiłki, czy przedszkola. Niestety – „im dalej w las tym więcej drzew”. Każda kolejna informacja związana z mistrzostwami coraz bardziej zwiększała moją niechęć do nich. Od początkowej irytacji na: nadymanie „balonu narodowej dumy”, typowy dla działań „państwa polskiego” bałagan, na nadmiernych kosztach skończywszy. Mimo wszystko uważałem, że to może być poważny impuls do poprawy infrastruktury transportowej. Nie tylko budowa autostrad, ale i racjonalizacja ruchu poza nimi, przemyślenie priorytetów transportowych, w efekcie wyraźna poprawa jakości polskiego transportu kolejowego. Widziałem szanse na zintegrowanie transportu osobowego w aglomeracjach – poprzez poprawę współpracy między organizatorami ruchu kołowego i kolejowego. Na poprawę jakości poruszania się po mieście w ruchu pieszym i rowerowym. Nie oszukujmy się – to była wielka szansa na unowocześnienie myślenia o transporcie i logistyce w jej szerszym znaczeniu. Szansa nie tylko niewykorzystana, ale wręcz zepsuta. Filozofia transportowa państwa nie unowocześniła się – zmarnowaliśmy więc wiele lat, powiem więcej -nastąpił regres. Rozbudowa (słaba) sieci drogowej (głównie płatnych autostrad) odbyła się wszak kosztem rozwoju transportu kolejowego. Tu za przykład może służyć bliska memu sercu linia kolejowa Warszawa-Lublin-Lwów. Wydawało się być oczywiste, że „przy okazji” czeka ją, nawet jeśli nie gruntowna modernizacja, to chociaż „lifting”. Nic z tych rzeczy. Jak wzbudzała zażenowanie przed zmuszonymi jechać nią gośćmi, tak zawstydza dalej. Niewielka zazwyczaj poprawa jakości „dojazdu do stadionów” wiąże się z często pomijanym problemem pogorszenia jakości połączeń „nieistotnych” z punktu widzenia potrzeb organizacji Euro. Zaczynam od tego zarzutu, gdyż tu obietnice i zapewnienia były najbardziej buńczuczne. Ale to nie koniec. Także w obszarze czysto sportowym organizacja tego turnieju nie przyniosła pożądanych zmian, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że doprowadziła do pogorszenia. Zostawię nawet temat Stadionu Narodowego, którego budowa od początku, do końca była pomysłem chybionym. Którego koszty budowy - finansowe i społeczne były wręcz absurdalne (ze śmiercią Maxwella Itoya'i włącznie). Stan „polskiego sportu” nie tylko się nie poprawił, ale wręcz pogorszył. Dramatyczny spadek pozycji reprezentacji (2007 – nawet 16, a w 2012 maksymalny spadek na 75 miejsce). Zmniejszenie godzin wychowania fizycznego w szkołach. Korupcja, łącznie ze skazaniem byłego ministra sportu. Upolitycznienie, z próbą pozyskania stadionowych bandytów jako oręża wyborczego włącznie.

Nawet popularność i wizerunek „piłki nożnej” w naszym kraju w ostatnich latach mocno osłabły. Widać więc wyraźnie, że nie spełniły się ŻADNE nadzieje entuzjastów. Tego samego nie da się powiedzieć o obawach przeciwników. Te spełniły się z nawiązką. Koszty- są wyższe. Sytuacja ekonomiczna dużej części społeczeństwa pogorszyła się głównie
niezależnie od ME. Zarazem jednak w sytuacji gdy pojawiał się konflikt „finansowy” Euro vs. potrzeby społeczne – praktycznie zawsze wygrywały wydatki związane z turniejem. Najwyraźniej wg. mnie widoczne jest to w Warszawie. Zamykanie stołówek szkolnych, podwyżka cen biletów, poważne braki miejsc w żłobkach i przedszkolach... Nie przeszkadza to jednak pani prezydent na wydanie 23000000 złotych na stworzenie strefy kibica. Poruszanie się po mieście jest koszmarem, ale/dlatego część dróg zostało BEZPŁATNIE oddane UEFA do korzystania na wyłączność (m.in. jeden pas Żwirki i Wigury). Wymieniać można długo. Miały być korzyści dla polskich przedsiębiorstw- czeka nas fala bankructw, łącznie z niewypłacalnością PBG (do niedawna w WIG 20). W jeszcze gorszej sytuacji, o ile to możliwe, znalazły się setki mniejszych podwykonawców. TVP, dla której miała być to szansa na „odbicie się od dna” również odnotuje w związku z kosztami transmitowania tego wydarzenia ogromne straty. W połączeniu z innymi problemami, może się okazać to przysłowiowym „gwoździem do trumny' polskich mediów publicznych. I JEDYNIE UEFA zyska na tym wydarzeniu. W dziwnym świetle pokazuje to stan realizacji przez nasze elity polityczne „obywatelskiego obowiązku” związanego ze sprawowaniem władzy. Winą w tym kontekście obarczam wszystkich głównych graczy, wszak wszyscy oni próbowali podczepić się pod potencjalny sukces. Notabene to najwyrazistszy, jaki udało mi się znaleźć przykład „internalizowania zysków i eksternalizowania kosztów” przez prywatne korporacje. Przykład modelowy choroby obecnego systemu gospodarczego. To, zaryzykowałbym stwierdzenie „finansowy przekręt dekady” w Polsce.





Nie odnieśliśmy również najmniejszego sukcesu w obszarach mieszczących się w polityce międzynarodowej. Relacje polsko-ukraińskie? Pogorszenie. Do jakiegoś stopnia obciążają nas wszakże kłopoty naszego sąsiada, np. warunki odbywania kary przez Julię Tymoszenko. Prestiż Polski wyraźnie więc traci na problemach z organizacją. Dlatego żaden z admiratorów już nawet nie wspomina o wpływie organizacji imprezy na naszą pozycję w świecie. Widzimy wszyscy przecież wyraźnie, że jest on niewielki. Jeśli już, to negatywny (dokument BBC na temat rasizmu na stadionach, to przykład najświeższy). Sporadycznie pojawiają się jeszcze wypowiedzi o promocji turystycznej miast organizatorów. Nie liczyłbym na to jednak zbyt mocno. Nadal nie mamy dobrze rozwiniętej bazy noclegowej, zwłaszcza tej w „przystępnych cenach”. Dodatkowo niektóre z działań promocyjnych, jak chociażby ewangelizacja kibiców, mogą przynieść skutki zgoła przeciwne.

Pominąłem celowo wszystkie argumenty „genderowe”. Z wieloma się zgadzam, z częścią mniej. Nie dlatego jednak o nich nie wspominam, że nie są istotne. Ponieważ jednak należą one do określonego systemu wartości – traktowane bywają jako „ideologiczne”. Ponieważ zaś pragnę pokazać, że projekt „Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie” okazał się być porażką par excellence – (z pewna stratą, przyznaje, dla meritum) odnoszę się tylko do kwestii należących do tzw. „ogólnonarodowego konsensusu”. Kwestii, w których wszyscy, może poza „zaślepionymi” władzą i jej przedstawicielami, są zgodni.

Reasumując. Dzisiaj, na dwa dni przed meczem otwarcia żałuję, że podjęliśmy decyzję o organizacji tego turnieju. Zmarnowaliśmy szanse, pogłębiły się problemy. Koszty są wysokie - zyski mizerne. Zamiast ogólnonarodowego święta czekają nas protesty społeczne. Często szczere i płynące z autentycznego sprzeciwu – jak chociażby inicjatywa „Chleba zamiast igrzysk”. Poruszające tematy ważne i adekwatne. Nierzadko jednak, tak jak gro inicjatyw prawicowych – cynicznych, szkodliwych i oszukańczych. Wszak to rząd firmowany przez PiS „wpakował” nas w tę sytuację i to minister tego rządu – Tomasz Lipiec – jest tym wspomnianym skazanym.

Czy będę oglądał mecze ?– myślę, że niektóre tak, wszak nadal istotny jest aspekt sportowy wydarzenia. Niemniej jednak zupełnie inaczej patrzę teraz i patrzeć będę w przyszłości na etykietę „oficjalny sponsor Euro”. Inaczej też brzmią dla mnie hasła „Nie robimy polityki, budujemy...” stadiony. Zamiast tego wybieram „Robimy politykę*, nie ...my głupot.”

* polityki – Za Arystotelesem rozumianej jako rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne.

źródło: Blog Michała Simona - Bunt w butonierce

Michał Simon, przewodniczący lubelskiego koła Partii Zieloni.
Obserwator i uczestnik... z Zielonej perspektywy.