piątek, 6 lipca 2012

Michał Simon - Euro - oskubana "Polska B"


Gazeta.pl nie ustaje w euforii podsumowując inwestycje związane z Euro 2012. „I choć w Kijowie wygrała Hiszpania, to prawdziwym wygranym całej imprezy jesteśmy my!” Do tego zestaw ikonografik potwierdzających postawioną tezę. Prezes Kaczyński natomiast stwierdził, że: „W związku z Euro miał być skok cywilizacyjny. Na to liczyliśmy. Skończyło się kompletną klęską” Ten dwugłos nie dziwi, wszak od przeszło dwudziestu lat „jedyna prawdziwa gazeta” i „jedyny prawdziwy prezes” żyją w zupełnie innych rzeczywistościach. Ważniejsza jednak dla mnie jest rzeczywistość w której funkcjonujemy my – normalni Polacy nie mający żadnego interesu w zakłamywaniu obrazu otaczającego nas świata. Czy My „wygraliśmy,” czy „ponieśliśmy klęskę”?

To zależy. Nie da się jednak nie zauważyć patrząc na graficzne podsumowanie mistrzostw, że im dalej od „miast gospodarzy”tym to zwycięstwo bardziej mizerne. Niektóre zaś regiony Polski (i to te dotychczas najbiedniejsze) są ofiarami organizacji tej imprezy. Wiele niezbędnych inwestycji infrastrukturalnych nie mogło powstać, gdyż priorytetem były te służące Euro. Wiele z nich odsunęło się na długie lata, gdyż teraz trzeba będzie spłacać kredyty zaciągnięte na organizację mistrzostw. Niektóre prawdopodobnie już nie powstaną. Dobrym przykładem tego stanu jest Lubelszczyzna. Od wielu lat czekamy na modernizację linii kolejowej łączącej stolicę regionu ze stolicą państwa. I jak zapowiedział jakiś czas temu minister jeszcze poczekamy. Nie lepiej wygląda stan infrastruktury drogowej. Tu też nie mamy co liczyć na szybka poprawę. Nasza baza turystyczna i czy tzw. promocja regionu też nie odniosły najmniejszych korzyści z minionej imprezy. (Przez ostatni miesiąc nie widziałem ani jednego turysty-kibica który odwiedził nasze miasto „przy okazji”.)

Podsumowując mistrzostwa trudno mi być optymistą. Kolejny raz (można powiedzieć „jak zawsze&rdquowink metaforycznie „Lublin przegrał z Wrocławiem”. Nasi reprezentanci znowu pozwoli by to bogaci (Wrocław, Wielkopolska, Warszawa, Trójmiasto) odnieśli korzyści, nam – mieszkańcom „Polski B” zostawiając rachunki do zapłacenia. By za zabawę zamożnych mężczyzn (Lato, Tusk, Żak...) zapłaciły polskie kobiety i dzieci (np. likwidacja szkolnych stołówek, czy brak w samym Lublinie kilkuset miejsc w przedszkolach). I co? I nic. Nadal będziemy głosować na tych samych nieudolnych polityków, z tych samych nieudolnych formacji. Wbrew pojawiającym się niekiedy w komentarzach zarzutom moja „antyprawicowa krucjata” nie jest wyrazem lewackich fobii i uprzedzeń. To efekt racjonalnej analizy dokonań i wniosków co do perspektyw ich dalszych rządów. Za dwa lata odbędą się wybory samorządowe i europejskie, rok później parlamentarne. Do tego czasu opadnie podsycana przez media euforia i zobaczymy czy nastąpił „efekt Barceloński”, czy „Ateński”. Mam nadzieję, że wyborcy wyciągną wnioski i rozliczą ekipę która wpędziła nas w koszty/ nagrodzą autorów sukcesu. Powtórzę to nawet wtedy, gdy okaże się, ze się myliłem i to „entuzjaści' mieli racje, a my (sceptycy) byliśmy w błędzie.


źródło: Blog Michała Simona - Bunt w butonierce


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz