sobota, 9 czerwca 2012

Michał Simon - Platini okiwał Polskę

Chciałbym się cieszyć na myśl o Euro. Lubię oglądać sport, zwłaszcza w mistrzowskim wykonaniu. Lubię to poczucie plemiennej wspólnoty, które dają wydarzenia takie jak Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Odkąd pamiętam, zawsze je oglądałem, cieszyłem się dobrym widowiskiem, a nawet kibicowałem. Niestety, tym razem ta radość została mi odebrana. Bardzo długo starałem się „pozostać z boku”. Nie ekscytowałem się przygotowaniami, nie gloryfikowałem, ale i nie demonizowałem znaczenia tego wydarzenia dla kraju, traktując je prawie wyłącznie w kategoriach sportowych. Zżymałem się jak wszyscy na zbyt wolną realizację obietnic infrastrukturalnych, krytykowałem nadmierną rozrzutność, niepokoiłem przemocą na stadionach. Naprawdę starałem się być częścią wspólnoty „cieszących się”. Uważałem, że to normalne, że w Polsce odbędzie się wielkie widowisko sportowe – nie miało dla mnie znaczenia, czy byłyby to igrzyska olimpijskie, Euro, czy jakieś podobne. Nie przeliczałem kosztów budowy/modernizacji stadionów na zasiłki, czy przedszkola. Niestety – „im dalej w las tym więcej drzew”. Każda kolejna informacja związana z mistrzostwami coraz bardziej zwiększała moją niechęć do nich. Od początkowej irytacji na: nadymanie „balonu narodowej dumy”, typowy dla działań „państwa polskiego” bałagan, na nadmiernych kosztach skończywszy. Mimo wszystko uważałem, że to może być poważny impuls do poprawy infrastruktury transportowej. Nie tylko budowa autostrad, ale i racjonalizacja ruchu poza nimi, przemyślenie priorytetów transportowych, w efekcie wyraźna poprawa jakości polskiego transportu kolejowego. Widziałem szanse na zintegrowanie transportu osobowego w aglomeracjach – poprzez poprawę współpracy między organizatorami ruchu kołowego i kolejowego. Na poprawę jakości poruszania się po mieście w ruchu pieszym i rowerowym. Nie oszukujmy się – to była wielka szansa na unowocześnienie myślenia o transporcie i logistyce w jej szerszym znaczeniu. Szansa nie tylko niewykorzystana, ale wręcz zepsuta. Filozofia transportowa państwa nie unowocześniła się – zmarnowaliśmy więc wiele lat, powiem więcej -nastąpił regres. Rozbudowa (słaba) sieci drogowej (głównie płatnych autostrad) odbyła się wszak kosztem rozwoju transportu kolejowego. Tu za przykład może służyć bliska memu sercu linia kolejowa Warszawa-Lublin-Lwów. Wydawało się być oczywiste, że „przy okazji” czeka ją, nawet jeśli nie gruntowna modernizacja, to chociaż „lifting”. Nic z tych rzeczy. Jak wzbudzała zażenowanie przed zmuszonymi jechać nią gośćmi, tak zawstydza dalej. Niewielka zazwyczaj poprawa jakości „dojazdu do stadionów” wiąże się z często pomijanym problemem pogorszenia jakości połączeń „nieistotnych” z punktu widzenia potrzeb organizacji Euro. Zaczynam od tego zarzutu, gdyż tu obietnice i zapewnienia były najbardziej buńczuczne. Ale to nie koniec. Także w obszarze czysto sportowym organizacja tego turnieju nie przyniosła pożądanych zmian, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że doprowadziła do pogorszenia. Zostawię nawet temat Stadionu Narodowego, którego budowa od początku, do końca była pomysłem chybionym. Którego koszty budowy - finansowe i społeczne były wręcz absurdalne (ze śmiercią Maxwella Itoya'i włącznie). Stan „polskiego sportu” nie tylko się nie poprawił, ale wręcz pogorszył. Dramatyczny spadek pozycji reprezentacji (2007 – nawet 16, a w 2012 maksymalny spadek na 75 miejsce). Zmniejszenie godzin wychowania fizycznego w szkołach. Korupcja, łącznie ze skazaniem byłego ministra sportu. Upolitycznienie, z próbą pozyskania stadionowych bandytów jako oręża wyborczego włącznie.

Nawet popularność i wizerunek „piłki nożnej” w naszym kraju w ostatnich latach mocno osłabły. Widać więc wyraźnie, że nie spełniły się ŻADNE nadzieje entuzjastów. Tego samego nie da się powiedzieć o obawach przeciwników. Te spełniły się z nawiązką. Koszty- są wyższe. Sytuacja ekonomiczna dużej części społeczeństwa pogorszyła się głównie
niezależnie od ME. Zarazem jednak w sytuacji gdy pojawiał się konflikt „finansowy” Euro vs. potrzeby społeczne – praktycznie zawsze wygrywały wydatki związane z turniejem. Najwyraźniej wg. mnie widoczne jest to w Warszawie. Zamykanie stołówek szkolnych, podwyżka cen biletów, poważne braki miejsc w żłobkach i przedszkolach... Nie przeszkadza to jednak pani prezydent na wydanie 23000000 złotych na stworzenie strefy kibica. Poruszanie się po mieście jest koszmarem, ale/dlatego część dróg zostało BEZPŁATNIE oddane UEFA do korzystania na wyłączność (m.in. jeden pas Żwirki i Wigury). Wymieniać można długo. Miały być korzyści dla polskich przedsiębiorstw- czeka nas fala bankructw, łącznie z niewypłacalnością PBG (do niedawna w WIG 20). W jeszcze gorszej sytuacji, o ile to możliwe, znalazły się setki mniejszych podwykonawców. TVP, dla której miała być to szansa na „odbicie się od dna” również odnotuje w związku z kosztami transmitowania tego wydarzenia ogromne straty. W połączeniu z innymi problemami, może się okazać to przysłowiowym „gwoździem do trumny' polskich mediów publicznych. I JEDYNIE UEFA zyska na tym wydarzeniu. W dziwnym świetle pokazuje to stan realizacji przez nasze elity polityczne „obywatelskiego obowiązku” związanego ze sprawowaniem władzy. Winą w tym kontekście obarczam wszystkich głównych graczy, wszak wszyscy oni próbowali podczepić się pod potencjalny sukces. Notabene to najwyrazistszy, jaki udało mi się znaleźć przykład „internalizowania zysków i eksternalizowania kosztów” przez prywatne korporacje. Przykład modelowy choroby obecnego systemu gospodarczego. To, zaryzykowałbym stwierdzenie „finansowy przekręt dekady” w Polsce.





Nie odnieśliśmy również najmniejszego sukcesu w obszarach mieszczących się w polityce międzynarodowej. Relacje polsko-ukraińskie? Pogorszenie. Do jakiegoś stopnia obciążają nas wszakże kłopoty naszego sąsiada, np. warunki odbywania kary przez Julię Tymoszenko. Prestiż Polski wyraźnie więc traci na problemach z organizacją. Dlatego żaden z admiratorów już nawet nie wspomina o wpływie organizacji imprezy na naszą pozycję w świecie. Widzimy wszyscy przecież wyraźnie, że jest on niewielki. Jeśli już, to negatywny (dokument BBC na temat rasizmu na stadionach, to przykład najświeższy). Sporadycznie pojawiają się jeszcze wypowiedzi o promocji turystycznej miast organizatorów. Nie liczyłbym na to jednak zbyt mocno. Nadal nie mamy dobrze rozwiniętej bazy noclegowej, zwłaszcza tej w „przystępnych cenach”. Dodatkowo niektóre z działań promocyjnych, jak chociażby ewangelizacja kibiców, mogą przynieść skutki zgoła przeciwne.

Pominąłem celowo wszystkie argumenty „genderowe”. Z wieloma się zgadzam, z częścią mniej. Nie dlatego jednak o nich nie wspominam, że nie są istotne. Ponieważ jednak należą one do określonego systemu wartości – traktowane bywają jako „ideologiczne”. Ponieważ zaś pragnę pokazać, że projekt „Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie” okazał się być porażką par excellence – (z pewna stratą, przyznaje, dla meritum) odnoszę się tylko do kwestii należących do tzw. „ogólnonarodowego konsensusu”. Kwestii, w których wszyscy, może poza „zaślepionymi” władzą i jej przedstawicielami, są zgodni.

Reasumując. Dzisiaj, na dwa dni przed meczem otwarcia żałuję, że podjęliśmy decyzję o organizacji tego turnieju. Zmarnowaliśmy szanse, pogłębiły się problemy. Koszty są wysokie - zyski mizerne. Zamiast ogólnonarodowego święta czekają nas protesty społeczne. Często szczere i płynące z autentycznego sprzeciwu – jak chociażby inicjatywa „Chleba zamiast igrzysk”. Poruszające tematy ważne i adekwatne. Nierzadko jednak, tak jak gro inicjatyw prawicowych – cynicznych, szkodliwych i oszukańczych. Wszak to rząd firmowany przez PiS „wpakował” nas w tę sytuację i to minister tego rządu – Tomasz Lipiec – jest tym wspomnianym skazanym.

Czy będę oglądał mecze ?– myślę, że niektóre tak, wszak nadal istotny jest aspekt sportowy wydarzenia. Niemniej jednak zupełnie inaczej patrzę teraz i patrzeć będę w przyszłości na etykietę „oficjalny sponsor Euro”. Inaczej też brzmią dla mnie hasła „Nie robimy polityki, budujemy...” stadiony. Zamiast tego wybieram „Robimy politykę*, nie ...my głupot.”

* polityki – Za Arystotelesem rozumianej jako rodzaj sztuki rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne.

źródło: Blog Michała Simona - Bunt w butonierce

Michał Simon, przewodniczący lubelskiego koła Partii Zieloni.
Obserwator i uczestnik... z Zielonej perspektywy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz