niedziela, 31 października 2010

Sterta śmieci na Święto Zmarłych

Na cmentarzu przy ul. Lipowej w Lublinie zobaczyłem dziś stertę śmieci zawalającą całą bramę ewangelicką tej nekropolii. Brama jest piękna, klasycystyczna z dekoracją dwóch amfor u szczytu. Pudła, stare znicze, wszelkie brudy wysypują się z paru kontenerów, które blokują wejście.

Bramy katolicka i prawosławna (z cebulastą kopułą) są czyste. Tymczasem wejście do części protestanckiej jest lekceważone i zaśmiecane – dlaczego? Obok sterty śmieci wznosi się dziewiętnastowieczny nagrobek rodziny protestanckiej zasłużonej dla Lublina Mathewes, która jak głosi ledwie widoczny już napis „pochodzi z Irlandii” (stammt aus Irland). Do pewnej chwili, inskrypcje na tym grobowcu były wpisywane po niemiecku, potem po polsku. Niedaleko są groby innych ważnych obywateli Lublina-protestantów: założycieli szkoły Vetterów.

Dlaczego cmentarze mniejszości są skazywane na zapomnienie i zaśmiecenie?

Tomasz Kitliński

Tomek dla Zielonego Lublina


Stawiam na LSM=Lubelską Spółdzielnię Mieszkaniową=Lubelską Strefę Możliwości:

serdeczny, artystyczny dom,
więcej kultury,
szacunek dla ludzi,
gość-inność,
demokratyczną edukację,
rowery!

dr Tomek Kitliński (pracuje w okręgu 2), okręg 2, lista Sierakowskiej, miejsce 2

Masz jeszcze czas na dopisanie się do rejestru wyborców

Jak się dopisać do rejestru wyborców? Film instruktażowy w miłym wykonaniu. Michał Piróg zachęca do głosowania:



Informacje także na stronie "Tutaj mieszkam, tutaj wybieram".

W Lublinie dopisujemy się do rejestru wyborców przy ul. Leszczyńskiego 20/216. Więcej info na stronie maszglos.pl

piątek, 29 października 2010

Kandyduję dla idei - równości i różnorodności. Zielony LSM proponuje dr Tomek Kitliński

Kandyduję, bo chcę przedstawić ideę równości i różnorodności. Zielony, sprawiedliwy, kulturalny Lublin dla wszystkich! Bez wykluczenia.

Źle się dzieje w miastach polskich. Trzeba nam w nich zielonej zmiany, zwłaszcza w Lublinie. Lublin może stać się otwartym miastem edukacji, kultury i sprawiedliwości społecznej dla wszystkich.

Lublin był wspólnym miastem większości i mniejszości, dążącej do równości partii Bund i przywiązania do tradycji. Tradycji – zawsze w liczbie mnogiej, bo jesteśmy tu spadkobiercami przeróżnych dziedzictw.

Biali czy czarni, pochodzący z Azji czy z Zachodu, przybysze z Ukrainy czy "rodowici" (kogóż rodowód nie zawiera tzw. obcych?), hetero- czy homoseksualni - lublinianie mają równe prawa i mają prawo do samorządności.

Nasze miasto może być silne edukacją (zarówno humanistyczną, jak i technologiczną), kulturą, turystyką. I tolerancją. Tyle jest jeszcze do zrobienia, aby w Lublinie nie działo się wykluczenie.

Znów musimy zapytać sami siebie: mieć czy być? Liczy się nie przedsiębiorczość, lecz twórczość, a przede wszystkim pomoc innym. By pomagać sobie wzajemnie, współuczestniczmy w demokracji miejskiej i zmieniajmy Lublin.

Pamiętajmy o prawach socjalnych. Należy zastanowić się, jak proponuje Ewa Charkiewicz, ile gospodarstw domowych żyje poniżej minimum egzystencji, ile dzieci chodzi głodnych spać, ilu bezrobotnych i bezdomnych skazanych jest na wegetację?

Socjolog Richard Florida uważa, że to lesbijki, geje jako „kreatywni” przyczyniają się do sukcesu miasta. Rozwój według niego wyznaczają trzy litery „t”: technologia, talent i tolerancja. Dodałbym jedno, ważniejsze, słowo na „t”: troska. Troska o siebie, jak przypominał tę starożytna cnotę Michel Foucault, francuski myśliciel gejowski, który w czasach stanu wojennego pomagał Solidarności. A przede wszystkim troska o innych. Idea troski powraca we współczesnej filozofii feministycznej i w naukach społecznych. Pojęcie troski zakorzenione jest w myśli religijnej („Kochaj bliźniego, obcego, wroga” w Biblii, a w Koranie „Okazuj gościnność przybyszom”), ale także ateistycznej, w fenomenologii i współczesnej dekonstrukcji.

Oby troska powróciła w praktyce społecznej, w polityce miejskiej, w naszych zachowaniach na co dzień. Troska o „obcych”, zmarginalizowanych, wykluczonych kulturowo i ekonomicznie – tu i teraz.

Zapraszam do wspólnej zielonej zmiany Lublina, do stworzenia LSM-u jako przyjaznego, artystycznego, zazielenionego domu.

I run in local elections because I would like to
present the idea of equality and diversity. Green, fair, cultural
Lublin for everyone! Without exclusion...


Tomasz Kitliński@LSM Lublin

czwartek, 28 października 2010

List otwarty w sprawie koncepcji "krytycznego muzeum" prof. Piotra Piotrowskiego, dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie

Szanowny Panie Ministrze, Członkowie Rady Powierniczej Muzeum Narodowego w Warszawie. W związku z rezygnacją Profesora Piotra Piotrowskiego ze stanowiska Dyrektora Muzeum Narodowego zwracamy się z petycją o publiczne merytoryczne ustosunkowanie się do koncepcji "krytycznego muzeum" zaproponowanej przez Profesora Piotra Piotrowskiego.

Sytuacja ta - w której wybitny, ceniony na całym świecie Naukowiec, realizujący konsekwentnie zaaprobowany przez Radę autorski projekt, zostaje z nieznanych przyczyn tegoż wsparcia pozbawiony - budzi szereg wątpliwości środowiska naukowego i artystycznego w kraju i poza jego granicami. Powierzenie właśnie Profesorowi Piotrowskiemu stanowiska dyrektora Muzeum wiązałoby się w perspektywie najbliższych lat z przewartościowaniem dyskursu muzealnego na skalę przekraczającą granice naszego kraju. Był to wybór, z którym europejskie środowisko kulturalne i naukowe wiązało wielkie nadzieje.

Profesor Piotrowski jest autorem licznych publikacji cechujących się niezmiennym od lat krytycznym ostrzem skierowanym przeciwko automatyzmowi kreacji i utylizacji znaczeń w obszarze społeczno-kulturalnym w odważny i czytelny sposób formułującym swe tezy. Ten oto dorobek naukowy i pozycja Profesora Piotrowskiego były podstawą do zaproponowania Mu stanowiska dyrektora warszawskiego Muzeum Narodowego i podłożem całkowicie spójnej merytorycznie koncepcji "krytycznego muzeum" - instytucji aktywnej i wrażliwej na znaczenia kreowane na agorze, ale także problematyzującej swój własny na niej status.

Namysł naukowy Profesora od lat skoncentrowany jest na dowartościowaniu sztuki Europy Środkowo-Wschodniej za pomocą rozwijanego przezeń namysłu nad geografią sztuki. A zatem działanie Profesora Piotrowskiego w obszarze praktyki kultury było szansą na stworzenie znaczącej instytucji w naszym regionie Europy.

Enigmatyczne i lakoniczne stanowisko Rady Powierniczej, która nie sformułowała, lub nie podała do publicznej wiadomości, listy zarzutów wobec koncepcji programu i restrukturyzacji Muzeum rodzi przypuszczenia, iż dokument ten nie został odrzucony z powodów merytorycznych. Istotą koncepcji "muzeum krytycznego" była otwartość publicznej debaty i obawiamy się, by element ten nie został - stanowiskiem Rady Powierniczej - zaprzepaszczony.

Wreszcie - prosimy o deklarację, kiedy kultura w naszym kraju będzie dofinansowana wystarczająco, aby dyskusja dotycząca chociażby kluczowych instytucji kulturalnych mogła skupić się na - podstawowej przecież - sferze merytorycznej, a trudności finansowe nie mogły stanowić dogodnej wymówki w obliczu straty w kulturze o takiej randze, że dotyka ona nie tylko Polski, ale i Europy?

Poznań, 20 października, 2010 roku
Dr Piotr Bernatowicz, Instytut Historii Sztuki UAM, Poznań
Mgr Rafał Jakubowicz, artysta, UA, Poznań
Dr hab. Agata Jakubowska, Instytut Historii Sztuki UAM, Poznań
Dr Klara Kemp-Welch, Courtauld Institute of Art, London
Dr Tomasz Kitliński UMCS, Lublin
Dr Izabela Kowalczyk, Katedra Kulturoznawstwa, WSNHiD, Poznań
Dr Paweł Leszkowicz, Instytut Historii Sztuki UAM, Poznań
Dr Luiza Nader, Instytut Historii Sztuki UW, Warszawa
Dr Magdalena Radomska, Instytut Historii Sztuki UAM, Poznań


Źródło: Gazeta Wyborcza z 26.10.2010 r.(List otwarty w sprawie koncepcji krytycznego muzeum)

Petycję można podpisać tutaj: Petycja w sprawie dymisji prof. Piotrowskiego


Warto przeczytać także: List w obronie prof. Piotrowskiego

poniedziałek, 25 października 2010

Parę słów z Sorbony o edukacji w Lublinie

Piszę te kilka słów w trakcie przerwy w konferencji naukowej na
Sorbonie. Studenci włączają się tu w demonstracje w Paryżu, bo są
zaniepokojeni zamiarami rządu ograniczania praw socjalnych. Zycie
akademickie jednak trwa i wręcz kwitnie. Biorę udział w
międzynarodowym sympozjum o twórczości filozoficznej Heleny Cixous,
którą myśliciel Jacques Derrida nazwał
największą pisarką języka francuskiego. W 1968 roku Cixous należała do
twórców eksperymentalnego Uniwersytetu Paryskiego VIII, w którym do
dziś działa prężnie Centrum Badań Kobiecych, założony właśnie przez tę
uczoną. Chciałbym, żeby Lublin miał Sorbonę czy Paryż VIII, ośrodki
różnorodne, żywe, zaangażowane. Jest na to szansa: mamy w naszym
mieście zdolne studentki i zdolnych studentów, w najlepszych
przypadkach samokształcące się kadry, skromną, ale solidną bazę
lokalową. Potrzeba wspólnego wysiłku, żeby rozwinąć akademickie
kształcenie, a nie ograniczać się do zawodowego treningu, drylu
wąskich specjalistów. Należy przyswoić najnowsze trendy, które mają
przecież korzenie antyczne u Sokratesa i Stoików, o kosmopolitycznej
różnorodności ludzkiej, naszym wspólnym człowieczeństwie, o
większościach i mniejszościach, o mężczyznach i kobietach. Temat
kształcenia ma zatem być demokratyczny; taka także forma: chodzi o
partnerskie relacje między wykładowcami a studentami. Uniwersytety
winny wyjść wreszcie z feudalizmu i promować samorządność: docenienie
głosu młodszych pracowników naukowych, doktorantów, studentów i
pracowników niepedagogicznych. Zwiększyć dostęp niepełnosprawnych,
uchodźców i innych migrantów, a także studentów starszych - wielu
takich ludzi w wieku dojrzałym uczestniczy w kursowych zajęciach na
paryskich uniwersytetach.

Skoro mowa o rewolcie 1968, to zwracam uwagę na potrzebę sojuszu
edukacji z kulturą alternatywną Lublina: od teatrów alternatywnych
przez artystów wizualnych do stowarzyszenia Homo Faber i Przestrzeni
Działań Twórczych Tektura. Te środowiska (tak jak działacze '68 z
Paryża) mogą wiele wnieść: inne, niekonwencjonalne, myślenie. Myślenie
krytyczne - zasadę dobrego kształcenia.

W dziele naprawy kształcenia - a jest to dzieło w naszym mieście pilne
- mamy w Lublinie ważne tradycje. Meksykańska badaczka Adina Cimet
pisze, ze dla żydowskiego Lublina priorytetem była edukacja. Stąd w
międzywojennym mieście wielość i różnorodność szkół, znaczenie Jesziwy
Mędrców Lublina, oświata dla kobiet i ich rola w edukacji. Szło o
kształcenie bez komercji i liczenia na zysk, lecz dla idei. W książce
Cimet "Jewish Lublin", wydanej wspólnie przez Wydawnictwo UMCS i
Ośrodek Brama Grodzka znajdziemy opisy i zdjęcia licznych
samokształceniowych organizacji młodzieży, które działały w Lublinie.

Edukacja znów powinna stać się dla nas priorytetem. Starajmy się o
inwestycje w szkolnictwo i zwiększenie wymiany międzynarodowej (bardzo
dobrze działa na lubelskich uczelniach program Erasmus, dzięki któremu
nasi żacy studiują zagranicą, a zagraniczni - u nas; więcej takich
inicjatyw!). Edukacja to podstawa kultury demokratycznej; musimy zatem
o nią dbać i zmieniać nasze uczelnie w uniwersytety marzeń. "W 1968
roku zbudowałam z chaosu tratwę, wymyśliłam uniwersytet snów" -
wspomina dziś Helene Cixous. Ratujmy edukacje i zmieniajmy nasze
miasto.


dr Tomasz Kitliński

czwartek, 14 października 2010

Obyś cudze dzieci uczył...

Dzisiejszy Dzień Nauczyciela to pamiątka Komisji Edukacji Narodowej, która w XVIII wieku ratowała polską edukację. Taka komisja - a może raczej wysiłek nas wszystkich - byłby pilnie potrzebny teraz. Uczestniczymy bowiem w katastrofie ideowej i finansowej kształcenia w naszym kraju, zwłaszcza na Lubelszczyźnie: od zaniedbanych żłobków i przedszkoli do kryzysu szkolnictwa wyższego.

Powołanie nauczycieli to mówienie prawdy. Trzeba powiedzieć prawdę o złym stanie edukacji w naszym regionie i szukać sposobów jego naprawy. Od ponad 10 lat przeżywam radość i ból nauczania; właśnie teraz nadszedł czas przełomu, kiedy nauczyciele, studenci i uczniowie zdali sobie sprawę z powagi sytuacji. Próby komercjalizacji wiedzy są chybione: już Komisja Edukacji Narodowej stawiała na bezpłatną naukę i taka droga, także i obecnie, może nas uchronić od pogłębiających się nierówności społecznych w dostępie do wiedzy.

Prawo do kształcenia mają wszyscy

W naszej części Europy szczycimy się tutejszym wynalazkiem: inteligencją, ale nie jest właściwe współczesne jej zamknięcie. Nie dopuszczamy przybyszów z innych grup społecznych, samoreprodukujemy się, a taki chów wsobny nie pozwala na mobilność społeczną. Prawo do kształcenia mają wszyscy i powinniśmy szczególnie starać się o dostęp do edukacji wyższej i poziomu doktoranckiego dla osób z małych ośrodków. Lublin miałby tu do spełnienia wielkie zadanie, przygotowania kadr humanistycznych, ale także w zakresie nauk ścisłych i technologicznych.

Już od żłobka edukacja ma za zadanie kształcenie na obywateli świata. I obywatelki! Komisja Edukacji Narodowej dbała o edukację dziewcząt. Wydała nawet dokument dla prowadzących zakłady wychowawcze (pensje) z podwójną - i męską, i żeńską - formą w tytule: „Przepisy od KEN pensjo-mistrzom i mistrzyniom dane”. Bolączki współczesności to zapominanie o dorobku kobiet w historii idei, traktowanie badaczek i nauczycielek z przymrużeniem oka, niewiele „drugiej płci” w ciałach zarządzających nauką.

Uczyć akceptacji

W Polsce szokuje mnie to, że minister Radziszewska odmawia prawa lesbijce nauczania w szkole katolickiej; tymczasem w Kodeksie Pracy obowiązuje unijny zakaz dyskryminacji ze względu na orientację seksualną, zatem do pracy w szkole mają prawo także mniejszości. Trzeba również dbać o to, aby uczniowie nie byli zastraszani czy wyśmiewani z powodu odmienności przez swoich rówieśników. I tu przed nauczycielami stoi zadanie uczenia tolerancji i akceptacji.

Komisja Edukacji Narodowej przypisywała kapitalne znaczenie „nauce moralnej”. Doceniam rolę religii jako doświadczenia wewnętrznego, prywatnego. W Polsce takie przeżycie zawłaszczane jest jednak przez politykę i brak nam nauczania etyki. To skutkuje znieczulicą wobec krzywdy społecznej, samolubstwem i chciwością nawet (zwłaszcza?) wśród najwyżej wykształconych. Wtedy wrażliwość moralną muszą wykazać najmniej uprzywilejowane: sprzątaczki na UMCS czy w oświacie lubelskiej. To właśnie personel pomocniczy, pracownice obsługi upomniały się o swoje prawa i stan szkolnictwa w naszym mieście.

Tekst Małgorzaty Szlachetki wskazał na to już samym tytułem „Protest szkolnych sprzątaczek: Mamy głodowe pensje”. Autorka wyjaśniała, że „Problem dotyczy 2737 pracowników publicznych placówek oświatowych w Lublinie. Pracownicy niepedagogiczni w szkołach to m.in. sprzątaczki, szkolni konserwatorzy, kierownicy gospodarczy, ale także osoby pracujące w kadrach, czy sekretariacie. Nie są zatrudniani z Karty Nauczyciela, ale z kodeksu pracy, czyli nie mogą liczyć na podwyżki, które w ostatnich latach wywalczyli sobie nauczyciele.”

Zadawajmy pytania

O stan naszego szkolnictwa winni upomnieć się także uczeni. Wszak powołaniem intelektualisty - już od Sokratesa - jest stawianie pytań, kwestionowanie. Na szczytach akademii czy w podstawówce, jesteśmy ciekawi prawdy. Prof. Irena Sławińska, mentorka niżej podpisanego, zadawała pytania nauce światowej, pisząc w różnych językach teksty, podważające pewniki teatrologii. A moi dziadkowie uczyli na tajnych kompletach w czasie okupacji, zbudowali szkołę w malutkiej miejscowości Księżomierz pod Kraśnikiem i w ten skromny sposób pytali
o przyszłość nauki polskiej.

Wedle Komisji Edukacji Narodowej, celem kształcenia dla wychowanka jest „aby jemu było dobrze, i aby z nim było dobrze”. Pamiętajmy o „cudzych dzieciach”, których przyszło nam uczyć, o sobie samych i o dziele edukacji, którego nie można pozostawić menadżerom.

Tekst Tomasz Kitlińskiego ukazał się w lubelskim wydaniu "Gazety Wyborczej".

sobota, 9 października 2010

Marzę o Lublinie gość-innym

W warszawskim Muzeum Narodowym zakończyła się wystawa "Ars Homo Erotica" o wątkach lesbijskich i gejowskich w sztuce światowej od najstarszego wyobrażenia Safony poprzez akwarelę Georga Grosza do fotografii Katarzyny Kozyry i kalifornijskiej gwiazdy sztuki lesbijskiej Catherine Opie. Ekspozycja zaakcentowała rolę Lublina w homokulturze freskiem młodego artysty z naszego miasta - Mariusza Tarkawiana.


Specjalnie przygotowany mural był przebojem wystawy, gdyż ją dowcipnie podsumowywał: wizerunki miłości między osobami tej samej płci poprzez wieki. Ta praca stanowiła mozaikę, połączenie między kulturami, drogami życia, stylami. Tak jak Lublin.

Kurator wystawy "Ars Homo Erotica" dr Paweł Leszkowicz nazwał w katalogu dzieło Tarkawiana "kalejdoskopem homoseksualnego kanonu sztuki, stworzonym ręką jednego twórcy, ukazanym w niezwykłym przestrzennym zagęszczeniu. To Ars Homo Erotica w pigułce." Podobnie Lublin odzwierciedlał świat różnorodnych tożsamości - w pigułce. Lublin był wspólnym miastem większości i mniejszości, KUL-u i Jesziwy Mędrców, mądrych kobiet i twórczych gejów (Józef Czechowicz!), wielkich filozofów i odważnych sprzątaczek, które upominają się o swe prawa pracownicze, dążącej do równości partii Bund i przywiązania do tradycji.


Nasze miasto stanowiło niegdyś kalejdoskop mnogich podmiotowości. Czy pluralizm kulturowy, miłosny, społeczny naszego miasta powróci? Sam Tarkawian, artysta pochodzenia ormiańskiego, absolwent UMCS-u, odkryty przez Galerię Białą, bryluje obecnie w galeriach Holandii, Korei Południowej czy Hiszpanii i ucieleśnia wielokulturowość naszego regionu.

Nasze miasto może być silne edukacją (zarówno humanistyczną, jak i technologiczną), kulturą, turystyką. I tolerancją. Tyle jest jeszcze do zrobienia, aby w Lublinie nie działo się wykluczenie. Jeśli mamy coś przeciw cudzoziemcom przybywającym do naszego miasta, to pomyślmy, ilu lublinian korzysta z gościnności innych krajów. I często odnosi tam sukcesy. Żydzi, Ukraińcy, Rosjanie, Szkoci, Włosi, Ormianie od stuleci byli mieszkańcami Lublina. Podobnie, mniejszości dróg życia: lesbijki i geje. Jak przypominałem na tych łamach rok temu, Narcyzy Żmichowskiej proza o miłości między kobietami i Józefa Czechowicza poezja o uczuciu między mężczyznami powstawała właśnie w Lublinie. Podobnie twórczość homoerotyczna zdobywcy nagrody Nike, Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego.

To miasto niepowtarzalnych mieszkańców: myślicieli Emila Meyersona i Ludwika Flecka, którzy zmienili światową naukę i przygotowali postmodernizm, pisarek Malwiny Meyerson i Franciszki Arnsztajnowej; tu polecam znakomitą książkę meksykańskiej badaczki z prestiżowego ośrodka YIVO w Nowym Jorku, Adiny Cimet, "Jewish Lublin. A Cultural Monograph", opublikowaną przez Wydawnictwo UMCS z Ośrodkiem Brama Grodzka-Teatr NN. Podkreślona jest tu rola przywódczyni Bundu, Belli Szapiro Nissenbaum, niezwykle ciekawej postaci międzywojennego życia publicznego, która troszczyła się o biednych i zapomnianych.

Oto miasto kosmopolityczne, które o swej ponadnarodowej wartości zapomniało. Jak to odbudować? Przede wszystkim dążyć do wolności od poglądów, zachowań i manifestacji rasizmu, antysemityzmu, mizogynii czy homofobii. Ale istotne są także sprawy edukacji i ekologii. Miasto powinno organizować bezpłatne kursy lingwistyczne: musimy uczyć dzieci i dojrzałych języków, aby nie były obce. Nie zapominajmy o środowisku: dbajmy o obszary miejskie, które powinny być dostępne dla wszystkich pieszych, także tych z niepełnosprawnością, wolne od spalin i hałasu. To nasze prawo do życia w czystym mieście, a zarazem obowiązek pielęgnacji lokalnej zieleni dla przyszłych generacji i całego ekosystemu Ziemi.

Jeśli nie zatroszczymy się o Lublin, to - tak jak o osiedlach Wrotkowa pisała Małgorzata Domagała - "zostanie tylko beton".

Nauczmy się na nowo gość-inności. Marzę, by Lublin był miastem, gdzie nie zwalnia się pracownic, lecz tworzy nowe miejsca pracy. By przyjmował przybyszów, uchodźców, migrantów. By stał się przestrzenią równości kobiet i mężczyzn oraz praw mniejszości narodowych i tak zwanych seksualnych, a tak właściwie uczuciowych.


Artykuł dr Tomasza Kitlińskiego ukazał się 3 października w Gazecie Wyborczej Lublin.

poniedziałek, 4 października 2010

"Lublin jak reszta Polski". Wywiad z Pawłem Leszkowiczem

Rozmowa z dr. Pawłem Leszkowiczem, kuratorem wystawy "Ars Homo Erotica", który dziś gości w Galerii Białej w Lublinie. Początek spotkania o godz. 18

Małgorzata Szlachetka: Będzie pan opowiadał o swojej głośnej wystawie "Ars Homo Erotica", którą do 5 września można było oglądać w Muzeum Narodowym w Warszawie. Czy uważa pan, że wystawę o wątkach homoseksualnych można zrobić w każdym polskim mieście? Na przykład w Lublinie, gdzie rok temu wandale zniszczyli prace znanej grupy artystycznej "Niebieskie Nosy", bo plakaty przedstawiały dwie walczące ze sobą, nagie kobiety.

Paweł Leszkowicz: Lublin nie różni się od reszty Polski. Wystawę "Miłość i demokracja" o podobnej tematyce jak "Ars Homo Erotica" zorganizowałem w Poznaniu i w Gdańsku. Obawialiśmy się protestów, bo Poznań też jest konserwatywny. A Gdańsk? Tam przecież Dorota Nieznalska została pozwana za instalację "Pasja", na której znalazło się zdjęcie męskich genitaliów wpisanych w krzyż. Dlatego na wernisażach "Miłości i demokracji" byli ochroniarze, na szczęście nie musieli interweniować.


A jak sytuacja wyglądała w przypadku "Ars Homo Erotica"?

- Tam protesty zaczęły się od razu, jak dyrektor Muzeum Narodowego zapowiedział, że będzie robił u siebie wystawę o wątkach homoseksualnych w sztuce. Protestowały skrajnie prawicowe organizacje i posłowie PiS. Ale ostatecznie tę wystawę obejrzało 40 tysięcy ludzi i to mimo tego że pokazaliśmy ją w wakacje.

Czy "Ars Homo Erotica" oznacza w Polsce jakiś przełom?

- W pewnym sensie tak, bo to, co się dzieje w Muzeum Narodowym, jest sygnałem dla kuratorów. Ja opierałem się głównie na kolekcji warszawskiego muzeum, ale wystawy według tego samego klucza mogą robić inni. Pamiętajmy jednak, że muzea narodowe na całym świecie są raczej konserwatywne. National Gallery of Art w Waszyngtonie dopiero teraz otwiera wystawę portretów opowiadającą o "jednopłciowym pożądaniu". Wcześniej w Stanach takiej wystawy nie było.

Wywiad ukazał się 3 października w Gazecie Wyborczej Lublin.

sobota, 2 października 2010

Zaproszenie na czwarte spotkanie z cyklu Wieża Bab L z drem Pawłem Leszkowiczem

Zapraszamy na spotkanie w poniedziałek 4 października w lubelskiej Galerii Białej (ul. Narutowicza 32) o godz. 18 z drem Pawłem Leszkowiczem, członkiem lubelskiego koła Zielonych, autorem wystawy "Ars Homo Erotica" w Muzeum Narodowym.

Wystawa Ars Homo Erotica wywołała protesty już przed wernisażem (interpelacja posła Stanisława Pięty). Zyskała dobre recenzje w "Gazecie Wyborczej", "Polityce", "Przekroju", "Przeglądzie", "Tygodniku Powszechnym", "Krytyce Politycznej", a także omówienia w "Liberation", "Die Sueddeutsche Zeitung", "Die Tageszeitung" i telewizjach Arte, ZDF i France24. O ekspozycji ukazało się tysiąc wzmianek prasowych w mediach międzynarodowych.

Wystawę odwiedziło ponad 36 tysiecy zwiedzających.


W wystawie "Ars Homo Erotica" był silny element lubelski: specjalnie wykonany fresk Mariusza Tarkawiana, wybitnego młodego artysty lubelskiego.

Spotkanie w Galerii Białej poprowadzą specjalistki tematyki gender: dr Magdalena Dąbrowska i dr Sylwia Nadgrodkiewicz, członkini lubelskiego koła Zielonych.

Dr Paweł Leszkowicz jest autorem wystawy "Miłość i demokracja" (o pluralizmie erotycznym), "Imperium zmysłów" oraz książki "Ikonografia podmiotowości. Helen Chadwick" (feministyczna i psychoanalityczna interpretacja sztuki) i albumu "Sztuka gejowska z Polski", a także współautorem studium "Miłość i demokracja. Rozważania o kwestii homoseksualnej w Polsce". Jego teksty drukowały: Routledge, New York University Press, Wielka Encyklopedia Powszechna PWN (hasło: abject art), "Obieg", "Magazyn Sztuki", "Kresy", "Res Publica Nowa" (numer pod redakcją Kingi Dunin). Publikował i wygłaszał wykłady o sztuce kobiet i lgbt w Zachęcie (Louise Bourgeois), Centrum Pompidou, Zamku Ujazdowskim, City University of New York (Gina Pane), Uniwersytecie Wiedeńskim, Warszawskim i Wrocławskim.